- Zwę się Nathaniel de Follow, władca Nilfheimu. – ukłoniłem się
dworsko. Dziewczyna oparła się o drzewo starając się ukryć zdumienie.
- Bardzo mi miło panienkę poznać. Może mógłbym pozwolić sobie zaprosić
młodą damę do siebie? – zapytałem z błyskiem w oku. Złapałem ją za rękę i
owinęła nas szara mgła (sorry Malthael trochę zerżnęłam ;-.;). Znaleźliśmy się w komnacie, z której przed chwilą wyszedłem.
- Nie zgodziłam się jakbyś nie zauważył. – warknęła. Machnąłem ręką lekceważąco.
- Tak jest najlepiej. – usiadłem w fotelu zakładając nogę na nogę.
Jednak dziewczyna nadal stała. Westchnąłem z bólem – czy one zawsze są
takie same?
- Naprawdę radzę ci usiąść. Bo inaczej będę musiał cię do tego zmusić, a tego nie lubię.
- Chciałabym to zobaczyć. – prychnęła. Machnąłem dłonią i jakaś niewidzialna siła usadziła ją na miejscu.
- A teraz możemy porozmawiać.
Lurinna przybrała obojętny wyraz twarzy.
- Nie zamierzam ci nic mówić. Przyprowadziłeś mnie tu specjalnie.
Zerwałem się i podszedłem do niej tak, że dzieliły nas centymetry.
- Nie zamierzam się z tobą gryźć. Jak chcesz droga wolna. – warknąłem
niesiony gniewem – Ale uwierz mi … nie wszystkie dziewczyny mają takie
szczęście ujrzeć na własne oczy Niszczyciela Światów!
Odsunąłem się od niej wzburzony. Zmieniłem się w swoją prawdziwą postać i
wytworzyłem ciernie, które przytwierdziły ją do krzesła.
- Chciałem dobrze, prosiłem po dobroci. Nie chciałaś … trudno. Rakanoth pozwól tu! – krzyknąłem.
(Lu? xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz