Wzruszyłem ramionami.
- Zawsze mogę cię tu przetrzymać, ale skoro nalegasz. – pstryknąłem i
owinął nas dym. Znaleźliśmy się na tej samej ścieżce, na której się
znaleźliśmy.
- A teraz prowadź kochanie. Muszę cię odprowadzić, a przy okazji
zrobimy małą rozróbę w tym twoim cyrku. Zastanawiam się czy nie wezwać
Malthael’a on zawsze lubił takie akcje.
- Nie zrobisz tego… - powiedziała lekceważąco. Uniosłem jedną brew.
- Jesteś taka pewna?
- No raczej. To wszystko, co mi mówiłeś jest kłamstwem prawda?
- Bingo, chwalę twą intuicję. A teraz prowadź misiaczku albo sam się tam zaprowadzę, a naprawdę nie radzę próbować.
- Tylko spróbuj. – warknęła. Uśmiechnąłem się z politowaniem. Widać, że
to wszystko, co na razie zagrałem jest przekonujące. Gwizdnąłem cicho i
przy mnie stanął czarny ogier, którego przed chwilą przedstawiłem.
- To, co spotkamy się na miejscu? – zapytałem zrywając się do galopu.
(Lu?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz