- Tak to już bywa z tymi władcami. – uśmiechnąłem się, chociaż wszystko we mnie wrzało. Wstałem i podszedłem do krzewu róż.
- Uwielbiała je… - szepnąłem przełykając łzy. Tak – kochała je tak ja
ją. Zawsze lubiła tu przesiadywać, rozmawialiśmy do późnej nocy.
- Kto? – zapytała Lu.
- Evil. – wyszeptałem – Może wyglądam na nadętego bufona, ale nie
porównasz mnie do Malthael’a, który zacząłby się tobą bawić. Mam też
swoją wrażliwość i rozumiem innych. – zerwałem kwiat i zacząłem rysować
palcem po delikatnych płatkach. Lurinna patrzyła na mnie zdziwiona.
- Ty natomiast często działasz pochopnie, jesteś bardzo bezpośrednia i szczera. – powiedziałem.
- Skąd wiesz?
- Umiem patrzeć. Ale dosyć tych uprzejmości. – odrzuciłem różę bijąc
się z myślami, dlaczego jestem taki miły. Poszedłem w stronę stajni nie
zwracając uwagi na dziewczynę, która za mną podążała. Wszedłem idąc aż
do końca. Tam stał czarny rumak patrząc połyskliwymi oczami na Lu.
- Zwie się Ketsurui. – powiedziałem głaszcząc z miłością chrapy ogiera.
(Lu? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz