Rodrick z uznaniem pokiwał głową i wszedł do pomieszczenia.
- Głodna może jesteś?
- Nie, dziękuję.
Machnął dłonią. Widać było, że coś go dręczyło.
- Pięknie tu zrobiłaś. Od czasu Mordimera nikt nie dbał o tą część statku tak bardzo. Ale cholera z niego była. Zaszedł kapitanowi za skórę jak nikt inny. - zaśmiał się na wspomnienia.
- Co się z nim stało?
- Odszedł.
- Nie był... więźniem? - usiadł naprzeciwko sporej doniczki z mocno pachnącym kwiatkiem.
- Był. I to takim na słowo honoru, ale ile można więzić medyka który był jednocześnie trucicielem i nekromantą?
Zachłysnęła się zaskoczona.
- To straszne!
- No mówię, drań był. Ale pomóc umiał jak nikt.
Uśmiechnęła się leciutko.
- Rodricku? Po co tu przyszedłeś?
- No... tak tylko pomyślałem... Kapitan cię męczy? Dręczy i denerwuje? Znaczy czy robi coś czego nie powinien robić dobrze wychowany młodzieniec.
Spojrzała jakby właśnie wyrosła mu druga głowa.
- Rodricku, jestem jego niewolnicą. Już chyba bardziej nie mógł zrobić czegoś NIE tak.
Podrapał się nerwowo po karku.
- Ja wiem, on bywa denerwujący. Ale to dobry pirat jest. Ma honor i własne zasady. On cię nie skrzywdzi.
Odstawiła roślinę na bok i spojrzała na niego smutno.
- Ale ty wiesz, że on jest...
- Wampirem? Nom.
- I nie przeszkadza to załodze?
Klepnął się w kolano i zaczął śmiać jakby opowiedziała wyjątkowo udany żart.
- Tyle razy już nam skórę uratował, że raczej nie bardzo. Poza tym on nie rusza członków załogi.
- Jaka ulga. - zadrwiła.
- Jakby jednak zrobił coś wyjątkowo głupiego, to mi powiedz.Jak to młody chłopak, czasami się zapomina i unosi.
Drzwi otworzyły się nagle i wkroczył pewnym krokiem kapitan. Meg zadrżała jakby ze sobą niósł lodowaty wiatr.
- Rodrick. - Nessar stanął zaskoczony.
W rękach trzymał sporą doniczkę z pięknym kwiatem który co dopiero kupił na pobliskim targu.
<Meg? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz