Kapitan wpatrywał się zadowolony w swoją nową zdobycz ale skrzywił się widząc raniący łabędzią szyję łańcuch.
- Zdejmuj to. - powiedział do jej dawnego Pana.
Mężczyzna podszedł niechętnie i wydobył złoty kluczyk. Zdjął obręcz a Meg odetchnęła z ulgą. Na skórze widniał krwawy ślad.
- No i doczekałaś się. - warknął cicho.
Zadrżała odsuwając się kilka kroków. Wpadła na Nessara i pisnęła cichutko. Przytrzymał ją lekko i ponownie spojrzał na Mężczyznę.
- A teraz załatwimy formalności.
Zabrał od orka zapłatę. Wielki worek złotych monet poleciał na stół brzęcząc głośno. Postawił małą skrzynkę i otworzył, ukazując piękne diamenty wielkości pięści dziecka. Wśród nich były również dwa większe rubiny. Mężczyzna mlasnął zadowolony. Wypisał pergamin i przypieczętował.
- Jest twoja. Możesz z nią zrobić co ci się podoba Kapitanie. - powiedział zadowolony.
Nessar przeczytał pergamin i kiwnął głową.
- Wiem.
Dał znak załodze i wszyscy zabrali się do wyjścia. Meg poczuła, że jej nadgarstki same ciągną za kapitanem, jak na niewidzialnym łańcuchu. Nie sprawiały jednak bólu. Był to raczej przymus. Wyszli na zalaną słońcem ulicę. Nessar poprawił kołnierz i założył kapelusz. Nienawidził słońca.
- Macie trzy, góra cztery dni. Ale niech nikt mi wstydu nie przyniesie! - ostrzegł grożąc palcem.
Wszyscy skurczyli się, nawet wielki ork.
- Aye kapitanie.
Nessar odetchnął i skierował się z bosmanem do portów. Przed zdumioną Meg ukazał się wielki powietrzny statek, zdobiony jak żadne inne. Wokół panował niezwykły ruch. Marynarze wnosili i wynosili beczki z prowiantem i wielkie skrzynie. Na Statku widniała niezbyt zachęcająca nazwa "Ostatni Poranek".
Kapitan odwrócił się do Meg z lekkim uśmiechem.
- Witaj w swoim nowym domu. - powiedział idąc z nią na pokład.
<Meg? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz