- No to pięknie. - westchnął kapitan wychodząc.
Skierował się od razu do kajuty dziewczyny. Sam zastanawiał się dlaczego umieścił ją tak daleko od sienie. Będzie musiał to naprawić. Przez głowę przeleciało mu nawet, że medyk może mieć odrobinkę racji. Nie lubił ostrych słów którymi często go obrzucano, ale wolał sam wymierzać kary, a nie zdawać się na przypadki. Stanął pod jej drzwiami i chciał wejść z rozmachem. W porę się powstrzymał. Zapukał i odliczył do dziesięciu. Dopiero wtedy wszedł.
Meg leżała skulona w kłębek na łóżku. Sprawiała tak żałosne wrażenie, że Nessar niewiele myśląc podszedł do niej i objął drżąca dziewczynę. Chciała się oczywiście wyrwać, ale nie mogła protestować. Nieszczęsna była zdana na jego łaskę. Pogładził delikatnie jej włosy.
- Nie martw się. Jak on nie znajdzie rozwiązania, w stolicy na pewno będą magowie którzy pomogą. Z tego co wiem jest jeden dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. - pocałował ją w czoło.
Wpatrywała się w niego z przerażeniem. Uśmiechnął się dziwnie. Zapewne to widział, ale nie przejął się zbytnio.
- A dla pewności, że nic ci się nie stanie, zostaniesz przeniesiona w bliskie sąsiedztwo mojej kajuty. Można wręcz powiedzieć, że będą połączone. - powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Meg zbladła i pokręciła przecząco głową. Zacisnęła pięści, zapewne z irytacji i bezsilności. Nie miała jak mu powiedzieć swoje zdania. Prawdopodobnie jednak kapitan świetnie je znał. Po prostu nie miał zamiaru słuchać.
Pokiwał głową do własnych mrocznych myśli i pociągnął ją za rękę, zmuszając do powstania. Ukradkiem otarła łzy ale nadal wyglądała żałośnie.
- Zaraz zwołam ludzi i się tym zajmą. Nic się nie martw. Dzisiejszej nocy wylecimy do innych miast. Znajdziemy rozwiązanie.
<Meg? xD Hehe >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz