Dziewczyna zmierzyła maga pogardliwym spojrzeniem myśląc nad jakąś ciętą
ripostą. Ale postanowiłam nie marudzić tylko wykonać zadanie. Poszłam
jak najdumniej mogłam w stronę wieży. Jeszcze za mną usłyszałam:
- Rakanoth bierz przykład z koleżanki. Widzisz, jaka pokorna?
Zagotowało się we mnie. Czemu ja to robię?! Żeby się uwolnić? By mieć
święty spokój? W sumie warto. Podbiegłam cicho pod bramę. Usłyszałam
dobrze mi znany głos:
- Nie wiedziałam, że należysz do takich bojących się… - Rakanoth kpił
ze mnie. Straciłam godność. Odwróciłam się wolno starając się przybrać
neutralny wyraz twarzy.
- Nie o to chodzi. Po prostu chcę się uwolnić.
- Asmitus by to zrobił gdybyś go poprosiła. Ale lubi się wysługiwać
innymi. – mruknął lekceważąco demon wzruszając ramionami. Mruknęłam coś o
naciągaczach i poszłam dalej.
- Idziesz? – zapytałam obojętnie.
- Może…
Prychnęłam i oparłam się o mur. Z nad niego wystrzeliła brązowa strzała, na której wisiała srebrna nić.
- To na demony. – zauważyłam.
- Wierzysz w te zabobony?! – zdziwił się.
(Rakanoth? xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz