- I do czego to służy? – zapytałam zaciekawiona. Demon spojrzał na mnie przenikliwie.
- Nie pozwala mnie upiec. – szepnął. Odkręcił słoik, z którego
wystrzeliła srebrna iskra. Mimowolnie odsunęłam się na bezpieczną
odległość. Malthael włożył tam całą rękę, na której pojawił się
połyskliwy nalot.
- I to będzie cię chronić? – zapytałam z powątpiewaniem.
- Pewnie. Dobra czas się szykować. – powiedział niefrasobliwie idąc
przez korytarz, a za nim powiewała czarna szata niczym skrzydła
nietoperza. Poszłam za nim rozglądając się po zamku.
- To tutaj. – jego donośny głos wyrwał mnie z zamyślenia. Zobaczyłam
przed nami pokój, w którym stało łóżko z mahoniu, dywan i wielka szafa.
- Wybierz sobie coś. – otworzył przede mną drzwi. Na zdobionych
wieszakach wisiały jedwabne suknie, atłasowe kreacje przetykane złotymi
nićmi.
- Boże… - westchnęłam zdziwiona. Malthael jakby się ucieszył tą reakcją.
- Ale … po co ci to? – zapytałam zdziwiona dotykając delikatnych tkanin.
(Malthael? *.*)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz