Co … za … totalny … dupek! Nigdy więcej nie ufać ludziom, którzy wyglądają inaczej. Weszłam do miasta siejąc popłoch. Ludzie przede mną uciekali, zabierali dzieci i chowali się w domach. Wzruszyłam ramionami – cóż, takie życie. Poszłam prosto za nim (czyli Rakanoth’em). Zmierzał w stronę drewnianej wieży. Na czubku namalowane było srebrne słońce. Spojrzałam na niego uważnie. Ciekawe… Schowałam się za kamieniczką, a on się zatrzymał.
- Nie musisz się chować. – powiedział ironicznie.
- Spadaj. – warknęłam wychodząc. Odwrócił się unosząc brew.
- Zawsze myślałem, że mimo wszystko damy są milsze.
Zakipiałam ze złości.
- Za to ty jesteś po prostu uroczy. – wysyczałam przez zęby.
- Od, kiedy to jestem dziewczyną?
Machnęłam ręką z rezygnacją. Rakanoth uśmiechnął się miną zwycięscy.
- Zastanawiam się czy … może pomogłabyś mi? – nie przyszło mu to łatwo, powiedział to z obrzydzeniem. Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Tobie? A w czym to nasz Książe sobie nie radzi?
(Rakanoth? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz