Wzruszyłam ramionami. Niech ten człowiek rządzi się swoimi prawami, a
jak chce mi pomagać … cóż. Odgarnęłam grzywkę, która spadła mi na czoło i
czujnie zlustrowałam otoczenia. Ani żywej duszy, cisza jak makiem
zasiał i pustka. Usłyszałam szuranie. Najpierw ciche, potem coraz
głośniejsze.
- Który to?! – warknęłam. Chłopcy pokiwali głowami, a ja poczułam drętwienie w krzyżu. Już wiedziałam, co to.
Zza muru wystrzelił grad srebrnych strzał. Przywarłam do muru zaciskając
dłoń na broni. Z bramy wyskoczył wilczur. Ale nie zwykły – czarny jak
smoła, z migocącymi oczami i śliną, która skapywała na bruk. Próbowałam
uspokoić oddech, ale się nie dało. Potwór zwrócił ku mi swoje oblicze i
zawarczał. Przed oczami mignęło mi całe życie. W akcie desperacji
rzuciłam ,,wykałaczką” (XD). Trafiło go w grzbiet, który zapłonął żywym
ogniem.
(Rakanoth? xD )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz