Katharsis oddychała nieco spokojniej. Nadal była blada ale brak obecności demona już pomagał. Po kilku minutach otworzyła oczy. Rakanoth uśmiechnął się i usiadł z westchnieniem ulgi na pobliskim krześle.
- No... udało się. - mruknął chowając twarz w dłoniach.
Asmistus okrył ją kocem i dotknął czoła dziewczyny, sprawdzając czy całkowicie wyzbyła się mrocznego piętna. Dopiero po chwili był pewny. A przynajmniej niemal.
- Kath jak się czujesz? - zapytał.
- Mmm co się stało?
- Umierałaś. - powiedział Rakanoth wstając.
Delikatnie odgarnął jej włosy z czoła.
- Gdzie... - szepnęła i jęknęła.
Całe ciało miała obolałe jakby właśnie stoczyła śmiertelną walkę.
- Garuda? Też chciałbym wiedzieć. - warknął Asmistus.
Rakanoth odwrócił na moment wzrok. Nie miał zamiaru mówić o Caitlyn. Już i tak miała wiele własnych problemów.
- No? - zachęcił mag.
- Nie wiem - skłamał.
- Zdajesz sobie sprawę, że ta nowa ofiara może właśnie umierać?
- Nie miałem wyboru. Poza tym przyjęła go dobrowolnie. - bronił się słabo.
- No jasne! W końcu na pewno wiedziała co bierze.
- Najważniejsze, że póki co jest daleko. Resztą zajmiemy się my. - warknął Alduin.
- Niby demony? Jakoś mi się nie wydaje.
- Już raz go powstrzymaliśmy. Zrobimy to ponownie.
<Kath? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz