Rakanoth poruszył się nerwowo. Cofnął tak, że rękami dotknął jej nóg zanurzonych nieco w wodzie i przytrzymał.
- Nie, nie odchodź. - powiedział z obawą.
Odpowiedziało mu gniewne prychnięcie.
- Dobra tylko mnie nie dotykaj.
Westchnął ale ją puścił. Odchylił nieco głowę do tyłu i uśmiechnął się zadowolony. Miała delikatne palce którymi masowała mu skórę. Cudnie... Tak się odprężył, że w jednej chwili zapomniał o zaklęciach podtrzymujących wiele iluzji. Runy na plecach rozjarzyły się nieco gdy zaczynało się rozwiewać. Na oczach zdumionej dziewczyny pojawiły się wielkie, białe skrzydła o złotych końcówkach lśniące jak rosa w świetle słońca. Rakanoth spostrzegł co się stało i odskoczył od niej machając nimi. Woda pryskała wszędzie wokół a mężczyzna zanurzył się w kąpieli po samą szyję. Zamknął oczy i ponownie nałożył zaklęcie. Kath wpatrywała się w niego ze zdumieniem w tej samej pozycji.
- Ty miałeś... - wyszeptała.
Przerwał im odgłos otwieranych drzwi. Nie mogli jednak wejść gdyż były zamknięte. Usłyszeli ciche przekleństwa i nerwowe dobijanie.
- Kath? Jesteś tam?! - głos Dantego był przepełniony obawą. - Otwieraj!
Dziewczyna zagryzła nerwowo wargę a Rakanoth wyszedł z wody. Nie miał już skrzydeł. W jednej chwili był ubrany gdy nadpłynęła szara mgiełka. Podał dłoń wojowniczce.
- Chodźmy. Jak cię znajdą ze mną będziesz miała kłopoty.
- Wątpię. - wstała z jego pomocą i skrzywiła się nieco z bólu.
Przyciągnął ją do siebie szepcząc zaklęcie. Z dłoni spłynął złocisty blask a rana już nie bolała. Nie potrafił całkowicie jej uzdrowić ale przynajmniej nieco zaleczyć. Wskazał ścianę która zafalowała jak miraż.
- Tędy.
<Kath? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz