- Kath! Dzięki Bogom żyjesz. - powiedział Rakanoth dotykając delikatnie jej policzka.
Dante przyglądał się temu podejrzliwie.
- Nie zbliżaj się do niej. To wszystko twoja wina!
Wojownicy tylko dlatego nie wyciągnęli broni, że stali namierzeni przez demonicznych kuszników. W tym starciu Malthael miał przewagę. Doszedł ich jego śmiech.
- A może zmienię zdanie i jednak ją zabiję?
Dante syknął wściekły, wyciągając klingę. Rakanoth też nie wydawał się zadowolony.
- Co ty wyprawiasz! - krzyknął Alduin.
- Bawię się. Poza tym nasza mała Kath jest mi coś winna.
- Zabrałeś jej duszę, czego więcej chcesz! - krzyknął Dante.
- Życia, na początek.
Garuda uwięziony w bransolecie dziewczyny widział świat jej oczyma. Nie podobała mu się sytuacja. Był jeszcze za słaby aby ją ochronić a jeśli umrze, on ponownie powróci w niebyt. Tak nie można! Zbyt długo czekał na szansę. Ale musiał się uzbroić w cierpliwość. Więzy z umysłem dziewczyny były słabe, nietrwałe. Umocnią się, ale potrzeba czasu. A potem wszystko będzie możliwe.
- Nie pozwolę ci na to. - powiedział Rakanoth.
- Dlaczego?
- Bo... - nie wiedział wyraźnie co odpowiedzieć.
Garuda z trudem panował nad rozbawieniem. Malthael i Rakanoth, razem, kłócili się o JEGO własność. Przezabawne.
<Kath? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz