- Książę? Ciekawe, skąd niby przyszło ci to do głowy? - zapytałem rozbawiony.
Uniosła wyżej głowę.
- Zachowujesz się równie arogancko.
- Tylko dla ciebie.
- Tak więc żegnam. - odwróciła się na pięcie i ruszyła dalej.
Nieee. Potrzebowałem jej.
- Poczekaj! - wykrzyknąłem, z trudem kryjąc rozbawienie.
- Aaa więc jednak będziesz błagał? - zadrwiła.
W sumie, cel uświęca środki. Podszedłem do niej i chwyciłem za rękę.
- Oczywiście bez ciebie sobie nie poradzę. - stwierdziłem z powagą.
Spojrzała zaskoczona.
- To coś wrednego?
- Bardzo. - powiedziałem.
- Będzie dużo ofiar?
- Przynajmniej jedna.
- Mało. - prychnęła.
- Od niej się zacznie. - szepnąłem tajemniczo.
- No... dobra.
- Świetnie! - odskoczyłem i machnąłem w jej stronę dłonią.
Została owinięta ciemnymi mackami które dosłownie wyrosły z kamieni ulicznych. Właściwie były nimi. Potrafiłem naginać materię do własnej woli.
- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnęła.
- A jak myślisz słoneczko? Rycerze światła wyjdą z katedry aby ciebie ratować a spotkają... mnie.
Pnącza całkowicie ją unieruchomiły. Nie mogła mi już uciec.
<Nicole? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz