Raphael stał nad wielką kryształową kulą. Parę demonów narozrabiało na jego terytorium, ale to było wszystko. Westchnął cicho i ruszył z powrotem do zamku. Gdy był już pod kamiennym dachem, rozpadło się.
- Jakby ją zapowiadało - mruknął do siebie.
Parę minut temu wybrał dla dziewczyny sukienkę, z czego był bardzo zadowolony - długa, szmaragdowa suknia z długimi rękawami i motywem morza u końcy materiału. Miała wycięte plecy, by mogła bez żadnego problemu pokazywać skrzydła. Inaczej chyba nie dałoby rady. Szedł do drzwi, kiedy rozległy się dzwony. Zaklął pod nosem. Czarna karoca wyjechała na dziedziniec. Gdy się zatrzymała, Raphael pomógł siostrze wysiąść. Cass była wysoką, piękną elfką o długich, srebrzystych włosach i błękitnych oczach. Miała jasna cerę, a w krótkiej, czarnej sukience wyglądała... Wyzywajaco.
- To teraz taka moda? - Zaśmiał się cicho.
- nie lubię długich sukienek - mrugnela do niego. - A to kto? - Spojrzała z zaciekawieniem na drugi koniec ogrodu.
Stała tam nieco przerażona wróżka. Pierwsze, co wpadło Raphaelowi do głowy, była myśl ze pięknie wygląda w sukni. Drugą, była piękna salwa przekleństw.
<Floranka? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz