Leżała na ławce wyłożonej czerwonymi poduszkami. Próbowała przypomnieć sobie coś ze straconych dni. Naprawdę ciekawiło ją to kim był Alastor, o którym mówiła Georgia, dlaczego miałaby uciekać i wiele innych. Przyłożyła rękę do czoła, próbując ochronić oczy przed promieniami słońca. Zaśmiała się cicho, jednak zabrzmiało to jak prychnięcie kota. Czarnuch mruczał przyjemnie i co jakiś czas przekręcał się. Bądź co bądź brzuch Annabeth nie był wymarzonym legowiskiem.
- Może ty coś mi podpowiesz? Co maluchu?- zapytała półszeptem
Kociak w odpowiedzi uniósł malutki łebek i miauknął. Westchnęła głęboko. Dlaczego pech trzymał się jej kurczowo? Czasem miała wrażenie, że jest magnesem przyciągającym pecha. Dowodem mogłaby być prawie zagojona skóra lub amnezja z niewiadomego powodu. Może Tenebris pomogłaby jej odpowiedzieć na mnożące się w zastraszającym tempie pytania? Zapewne zażądałaby wynagrodzenia za informacje. Uśmiechnęła się, kiedy kocurek raczył wstać. Przeciągnął się z zabawnym jękiem. Dotknęła palcem wskazującym mokrego noska.
- Słodki jesteś, wiesz? A kiedy cię znalazłam leżałeś samiutki w ciemnej uliczce. Wybiedzony. Brudny, głodny i strasznie chudziutki. Miałeś szczęście, że trafiłam ci się akurat ja. Bo kto inny pozwoliłby takiemu słodziakowi na tyle co ja? Hm? No raczej nikt. A może... hm... Może ten cały Alastor? Sama nie wiem... Eh... Kim jesteś Panie, o którym zapomniałam?
Zwierzak skoczył, chcąc złapać przelatującego owada. Ten śmiały ruch skończył się wylądowaniem czarno-białego na trawie. Dziewczyna obserwowała to z rozbawieniem. Nie mogła oderwać wzroku od bawiącej się kulki. Kątem oka zauważyła pasącą się Valentię. Podniosła się do siadu. Delikatny powiew chłodnego wiatru musnął jej policzek. Ponownie uniosła kąciki ust. Uwielbiała ciepłe dni, takie jak ten. Naszyjnik z tygrysem oraz rubinem zadźwięczał cichutko, kiedy odwróciła głowę w stronę wejścia do ogrodu. Niska postać wkroczyła do "roślinnego królestwa", machając ręką.
- Annuś!- wołała
Siedemnastolatka wstała. Niebieski dół sukienki zasłonił nogi do kolan. Poprawiła grube ramiączko. Czarnowłosa istotka zdążyła dobiec do niej i przytulić.
- Szukałam cię!- wykrzyknęła Georgia
- Przecież wiesz, że rodzice nie pozwalają mi opuszczać domu ze względu na ręce i to, że czasem mam zawroty głowy. A muszę przebywać na świeżym powietrzu, dla zdrowia i przyjemności.
- Wiem, wiem. Ale zawsze mogli zmienić zdanie.- bąknęła pod nosem
- Wierzysz w cuda? Bo ja już nie.- Ann zaśmiała się dźwięcznie
- Racja. Ale nie po to tu przyszłam. Idziesz ze mną!
Wlepiła pytający wzrok w najmłodszą z sióstr. Jednak nie doczekała się odpowiedzi, bowiem dziewczynka pociągnęła ją do drzwi. Kot oczywiście ruszył za nimi. Nie mógł oprzeć się chęci gonienia falującej wstążki na sukni Geo. Została wciągnięta do kuchni. Nie zamknęła cienkich drzwi, z jedynie sobie znanych powodów. Tu została wyswobodzona z żelaznego uścisku. Dobrowolnie szła za ciemnowłosą. Bądź co bądź mocniejsze uciski na skórze jeszcze sprawiały jej ból. Czarnuch tym razem dostał dziwnego zastrzyku energii i popędził do salonu. Zdziwiło to ją. W pomieszczeniu ujrzała Asurę oraz jakiegoś mężczyznę, uderzająco podobnego do opisu Georgii o Alastorze. Jednak wolała przemilczeć ten fakt. Ukłoniła się lekko.
- Witam.- powiedziała z uprzejmością
Prawie serce jej stanęło, kiedy kot zaczął łasić się do nieznajomego. Podeszła do zielonookiego. Bez słowa uklęknęła i zabrała od niego swojego zwierzaka. Myślała, że spali się ze wstydu. Powoli wstała. Głowę miała spuszczoną, a rude włosy zasłaniały jej twarz.
- Bardzo przepraszam za niego, zwykle nieznajomych omija szerokim łukiem. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło.- powiedziała dość cicho i nieśmiało
Bała się jego reakcji. Pewnie zacząłby na nią wrzeszczeć albo prawić jej morały o tym jak to powinno się panować nad zwierzętami.
< Alastorze, Asmistusie? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz