.

.
.
.

sobota, 31 stycznia 2015

Od Serana - Cd. Flawii

Wiedziałem od początku jej wypowiedzi, do czego zmierza, jakiegoż to wątku szuka. Chciałem jej jakoś przerwać, zatkać czymś usta, zanim skończy swoją długą, kryjącą tak brutalne dla mnie zakończenie, myśl. Westchnąłem, łapiąc się za głowę. Co ja powinienem teraz zrobić? Prawda zapewne by ją uderzyła jak prawdziwy młot, uciekłaby ode mnie, zostawiając z pustką. Co gorsza, musiałbym wracać do karety sam. Czy byłem w stanie powiedzieć jej wszystko tak szybko? Właściwie to byłem na nią wściekły. Tak, to właśnie czułem. Zdenerwowała mnie niby tak prostym i absurdalnym pytaniem, wyprowadziła mnie kompletnie w równowagi. Jak śmiała w ogóle to czynić, pozwalać sobie na to? Czyżby nie bała się tej prawdy, nie pragnęła zostać w słodkiej niewiedzy? Najwidoczniej chciała się ze mną zmierzyć, oczywiście nie fizycznie. Nasz pojedynek miał się odbywać na arenie naszych umysłów, czyli w dosyć niestałym miejscu, jak na takie starcie. Mógłbym się teraz rzucić na tą kobietę z pięściami, a nawet zabić ją moim nożem myśliwskim. Tak postąpiłbym chyba z każdym mężczyzną i, nie oszukując się, większością płci pięknej. A jednak ona jeszcze przetrwała. Nawet nie wiedziała, ile miała teraz szczęścia, że mi dziś nie podpadła. Inaczej już uciekałbym po skończonej zbrodni. A tak oto siedziałem jak ten kołek i zastanawiałem się nad odpowiedzią. Chyba nie byłem w formie.
- Widzi pani... Nie wiem, czy powinienem pani o tym mówić. Nie obiecuję też pani, że nie ucieknie pani z krzykiem. Obiecać mogę tylko, że nic pani nie zrobię, jest pani bezpieczna. Jakby pani powiedzieć, ze jestem seryjnym mordercą w cywilizowany sposób...? Och, już powiedziałem, no tak, no tak. Oczywiście jak już mówiłem, nic pani nie grozi, za ciekawość nie będę wymierzał tak brutalnej sprawiedliwości, bez przesady. Chciałbym powiedzieć pani, że mam na to wszystko jakieś alibi, wytłumaczenie, ale niestety tego nie uczynię. Prawda jest taka, że spędziła pani ten dzień z człowiekiem, który po nocach biega z różnym typem broni i kara mniej lub bardziej winnych ludzi. Na dodatek przebywa pani z człowiekiem, który nie ma nic oprócz pieniędzy. Mało tego, siedzi pani z człowiekiem, któremu zabrano wszystko. Raz to śmierć, raz ogień, a raz zdrada. Aż widzi pani, zostałem sam. Ja i moje perfidne życie. Dziwi mnie w ogóle, ze pani tu jest. Może zamarła pani ze strachu, nie wiem. Może pani w każdym razie już uciekać i o mnie zapomnieć. Proszę wiec już to uczynić i nie spisywać mnie na straty emocjonalne. Mógłbym się jeszcze wybronić tym, że żałuje za wszystkie moje winy, ale tak nie jest. nie doświadczam już czegoś takiego, jak wyrzuty sumienia. Za długo już żyję w takim świecie, by czegokolwiek żałować, droga pani. Stanowczo za długo.- westchnąłem w końcu, łapiąc powietrze. Chyba nigdy nie przemawiałem tak gęstym słowotokiem, aż sam się zdziwiłem. Dziwnym było też to, że udało mi się na poczekaniu skleić tak dobrą wypowiedź. A już najdziwniejszym faktem było to, że wypowiedziałem to wszystko tak gładko, spokojnie i bez zachwiań głosu. Po prostu jakbym opowiadał jakąś brutalną historię w wiosce, to wszystko. Wydawało się, jakby te wszystkie rzeczy nie dotyczyły mnie, jakbym mówił o którymś z przechodzących ludzi ta drogą, patrząc na ich ślady. Dokładnie tak to musiało brzmieć, byłem tego pewien tak samo jak tego, że dziś rano jadłem pieczeń z zająca i popiłem ją herbatą ziołową, zabijając smak. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że Flawii już przy mnie nie ma, że biegnie teraz szybko do domu. Bałem się więc odwrócić, by nie spotkać się z brutalną prawdą. Wyczuwałem jednak jej obecność, może nie cielesną, ale duchową na pewno. Nie mogłem jednak się odwrócić, bo nawet gdyby tam była, to i tak mimowolnie dotknąłbym jej, by zobaczyć, czy przypadkiem nie rozpłynie się jak zjawa w powietrzu. Dokładnie tak to dla mnie wyglądało, cała ta sytuacja. Może ona rzeczywiście tylko mi się przyśniła? Nie wiedziałem, ale istota ludzka która znosiła mnie przez pół dnia naprawdę albo miała nerwy ze stali, albo faktycznie była tylko wyimaginowana. Tak bardzo chciałem się odwrócić, a kiedy tylko tam będzie, sprawdzić, czy istnieje poprzez dotyk. Kusiło mnie to bardzo, nie dawało spokoju. Aż w końcu... przekręciłem głowę w jej kierunku, z dłonią gotową do sprawdzenia jej obecności.

< Flawia? Cóż to go czeka za plecami?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz