.

.
.
.

sobota, 31 stycznia 2015

Od Serana - Cd. Flawii

Tak bardzo chciałem obrócić to wszystko w żart, pokazać jej moją prawdziwą naturę, nie taką miłą i przyjazną jak teraz. Była tak zdeterminowana, zadziorna, a przy tym bawiła mnie jak nikt. Śmiałem się z niej w myślach co chwilę, zastanawiając się na mnóstwo sposobów jakby tu powstrzymać jej szybko biegnące myśli. Właściwie to aż nie mogłem nad nią nadążyć moim tokiem rozumowania, tak szybko i spontanicznie podejmowała decyzje. Przechodziła ze skrajności w skrajność, z tak na nie i na zmianę. Co tak właściwie mogłem z niej wyczytać? Dowiedziałem się od niej samej niewiele więcej, niż wiedziałem sam. A teraz szedłem z nią ulicami miasta, jakby była to dla mnie zupełnie normalna czynność. Fakt, suknię miała piękną, jednak uważałem, że odzienie wierzchnie nie będzie mnie w żadnym stopniu ciekawić. Głupcem byłem, że postanowiłem w ogóle podjąć się tej przechadzki. Coś jednak mnie do tego podkusiło. Brzmi to dosyć niedorzecznie przyznam, ale taka też prawda.
- Widzę, że ma panienka poważanie wśród swej służby. To dobrze, ono często się przydaje.- uśmiechnąłem się półgębkiem, a przed oczami stanął mi obraz jego służących, tak dobrych i wyrozumiałych ludzi. Fakt, byli tacy tylko dla pieniędzy, ale i tak istoty które mnie tolerują były istną niezwykłością, na kształt dzikich zwierząt z wędrownych cyrków. Spojrzałem ja raz jeszcze na Flawię, moją dzisiejszą towarzyszkę i mimowolnie się uśmiechnąłem. Jakże ona była nieświadoma, kto teraz idzie koło niej. Nie wiedziała, że moje ręce, poruszające się teraz w rytm szybkiego tępa narzuconego przez nią, były tak wielokrotnie splamione krwią. No cóż, ręce można umyć. Chociaż podobno takie ślad zostają na zawsze. Nie byłem dla tej panny dobrym towarzystwem, tego byłem pewien. Czemu jednak nadal szedłem tak szybkim krokiem, nie skręcałem w żadną uliczkę zostawiając ją w zdezorientowaniu? Tak, to byłoby do mnie podobne. A ja jak ten głupi pies machałem ogonem przy jej nodze.
- To raczej poważnie na pieniądze, niż na mnie.- westchnęła, niby ze śmiechem. Zauważyłem jednak, że do śmiechu nie było jej wcale, a humor w tym temacie w żadnym stopniu jej nie dopisywał. Najprawdopodobniej chciała być szanowana przez wzgląd na siebie, a nie na majątek rodzicieli. Podejrzewam, że wiele osób pragnęłoby takiej sprawiedliwości, jednakże światem rządził pieniądz, a nie na odwrót. Doszliśmy do celu naszego spaceru, czyli pięknego miejskiego parkanu. Między ludźmi spacerowały cudne, kolorowe ptaki, które podobnież zwane były pawiami. Fakt, budziły sensację wśród ludu. O tej porze nie było tu jakichś specjalnych tłumów, jak w porze obiadowej. Ni trudno było więc znaleźć pustą ławkę tuż koło małego oczka wodnego. Bez słów usadowiliśmy się tam i zastygliśmy w ciszy. Ile ja bym dał za to, by wiedzieć, o czym teraz myśli dziewczyna! Najprawdopodobniej miała mnie teraz za grubiańskiego i niewychowanego, ponieważ uparcie podtrzymywałem ciszę. Czyżbym miał się tym przejmować? Ależ skąd, niech sobie myśli co chce, spływało to po mnie jak po kaczce. Przecież nie stałem się nagle jakimś przewrażliwionym bobaskiem, by interesować się myślami pierwszej lepszej panienki, napotkanej na swojej drodze. Jakby na podkreślenie moich słów odwróciłem się gwałtownie w jej stronę i spotkałem na swojej drodze jej zielone oczy. Patrzyła na mnie przez cały ten czas, czy też odwróciła się przez mój nagły ruch? Nie mogłem tego wiedzieć, nie miałem oczu z tyłu głowy. Zresztą takie ich nieumiejscowienie musiałoby być naprawdę widoczne dla ludzi i wzbudzać sensację. A tego nie chciałem na pewno, wolałem spokój i dyskrecję. Wyprostowałem się powoli, nadal nie spuszczając wzroku z panienki. Ta również tego nie czyniła. Twarda, zazwyczaj nie wytrzymywali mojego spojrzenia. Poddałem się więc, żeby miała satysfakcję z tego krótkiego pojedynku. Westchnąłem, obserwując dumnego pawia, stawiającego ostentacyjnie kroki przy zbiorniku wodnym.
- Założę się pani, że myśli on o tym, czy czasem nie mamy okruchów, na które czeka. Wtedy ruszyłby do nas szybko, zapominając o swoim dostojeństwie, którego tak uparcie przestrzega. Zwierzęta są bardzo łatwe do rozszyfrowania, trzeba przyznać. Z ludźmi mi tak nie jest, niestety. Oni potrafią ukrywać emocje. A pani? O czym pani myśli?- pytanie niby to całkiem zwyczajne, wręcz proste. A jednak obdarzone tak długim i dość skomplikowanym wstępem nabrało wątku filozoficznego wręcz. Znów spojrzałem na Flawię, tym razem już nie spuszczając z niej wzroku. Już nie byłem jej winien ukrytych spojrzeń. Teraz mogłem zobaczyć po kolei każdy wystający włos z jej warkocza, policzyć kosmyki. Zabawne. Doprawdy zabawne.

< Flawio? Myśli są ważne, nie zapominaj>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz