.

.
.
.

piątek, 30 stycznia 2015

Od Serana - Cd. Flawii

Dzieci. Beztroska panująca w ich małych, błyszczących oczkach była wręcz namacalna. Nie musiały się niczym przejmować, całe dnie spędzając na zabawach i śmiechu. Gdyby dorosłe życie było takie proste jak to dziecka, mógłbym naprawdę żyć szczęśliwie. Niestety układało się inaczej, z czego nie mogłem być tak do końca zadowolony. Może to dzięki tej ich wiecznej wesołości tak je lubiłem? Nie wiedziałem, ale były chyba właściwie jedynymi istotami z którymi mogłem przebywać. Wpadłem szybko na pomysł jak spełnić życzenie panienki, która teraz stała za mną, trzymając się kurczowo mojej jedwabnej szaty wierzchniej. Zabawny był upór małego zbioru, musiały więc te istotki bardzo ją lubić. Podszedłem do nich sztywnym krokiem i kucnąłem, by widzieć świat jak i one. Wydobyłem moją dopiero co odzyskaną sakiewkę i dałem każdemu z dzieci po pieniążku. Patrzyły na mnie jak zaczarowane, a ja uśmiechnąłem się z lekka, mrużąc oczy.
- Raczej was nie popakuję do worków, macie rację. Panienka bardzo brzydko skłamała, ale zaraz ja ukarzę. A wy teraz zmykajcie, kupcie jak najciekawszy słodycz i się pożywcie. Raz, raz, bo się rozmyślę...- zaśmiałem się, patrząc na biegnące szybko dzieci. Majątkiem to dla mnie nie było, a ceny za ich szczęście nie znałem odpowiedniej. Odwróciłem się już do Flawii, która nadal ślepo patrzyła w punkt za którym przed chwilą zniknęła gromadka. Rozśmieszył mnie ten widok, jednak nawet się nie uśmiechnąłem. Nie musiałem przecież zdradzać jej moich refleksji w tak łatwy sposób. Podszedłem do niej już wystarczająco blisko, więc ta w końcu zwróciła na mnie uwagę.
- Życzenie spełnione.- powiedziałem, niby to od niechcenia. Strzepnąłem z nonszalancją jakiś niepotrzebny kłaczek z ramienia, by podkreślić zwykłość mych słów. Poczułem się niczym lokaj służący damie, co było absurdem. Musiałem jednak przyznać, że tamtą prośbę spełniłem z satysfakcją, bo nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku. No, może trochę umysłowego.
- Dziękuję...?- bardziej zapytała, niż odpowiedziała, chyba jeszcze nie do końca pewna, czy to jest prawidłowa odpowiedź. Tym razem uśmiechnąłem się półgębkiem, nie mogąc powstrzymać rozbawienia. Specjalnie się zgarbiłem, by nie wydawać się aż tak wysokim.
- Nie ma tu powodu do okazywania wdzięczności, było to wręcz dla mnie przyjemnością. Proszę jednak zachować dyskrecję o tym wydarzeniu. Rozumie pani... wielki mężczyzna bawiący się w przedszkole.- westchnąłem, patrząc w oczy panienki. Jakże zabawne było jej zdezorientowanie spowodowane mą nadmierną kulturą. Tak właśnie lubiłem się zachowywać wobec dam, bo wtedy okazywały swoje prawdziwe oblicze, nie tylko bez sensu uśmiechając się filuternie, jak im przystało. Wolałem widzieć szczerość na ich twarzach, a moje zachowanie na to pozwalało, na szczęście.
- Jeśli to dla pana takie ważne to nie mam powodu do wydania tej tajemnicy.- odpowiedziała, również przybierając dość wygórowany ton. Pogrywała ze mną jak kot z myszką, a zazwyczaj taki przydział należał do mnie. Czy mnie to w szczególny sposób denerwowało, nie byłem pewny. Była odrobinkę za śmiała, jak na moje gusta, ale i trochę tym intrygowała. Ciekawe, czy znała o mnie plotki...? Nie, chyba aż takim "sławnym" nie byłem, by wiedziała o mnie pierwsza napotkana kobieta. Zresztą, gdyby tak było to zapewne już dawno zostałbym sam na tym placyku. Wilkołactwo, zabawne. Odrzucały mnie wręcz te kundle, dające naszą cywilizowaną społeczność ludzką. Ogółem nie lubiłem tych wszystkich kreatur, które tylko zaśmiecały nasze piękne środowisko. Mogłem ewentualnie znieść elfy, które zakrywają swe uszy, te jeszcze były dla mnie znośne. Jednak i tak moja tolerancja była tu znikoma. Ludzie mogli mnie w pełni zrozumieć, bo czuli to samo co ja, bez jakichkolwiek niezwykłości. Nagle przypomniałem sobie o istotnym fakcie, który mnie istotnie zaciekawił. Byłem wielce zaintrygowany reakcją panienki, jednak nie wiedziałem, czy jest to w tonie dobrej wypowiedzi. Po jakimś czasie, może jakichś 2 sekundach, mówiąc ściślej, zdecydowałem, że to nie zaszkodzi. Zresztą i ta nie miałem już planów na dziś.
- "Bardzo mi przykro, ale znalazłam towarzysza na dzisiejszy dzień."- powiedziałem, starając się jak najlepiej naśladować głos mojej rozmówczyni. Na koniec uśmiechnąłem się szarmancko, podkreślając tym samym moje ukryte zaproszenie. Dziwnym było to zachowaniem, bo zazwyczaj nie pakowałem się w takie spacery. Cóż, najwidoczniej brak czasu bardzo mi doskwierał...

< Flawio, przystaniesz na propozycję?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz