.

.
.
.

piątek, 23 stycznia 2015

Od Tari - Cd. Dante

Patrzyła jak Dante ląduje na skalnym podłożu. Kucnęła obok niego i pomogła mężczyźnie wstać. Dante wymruczał coś co pewnie miało być sprzeciwem, jednak uparta elfka postawiła na swoim i już po paru sekundach oboje stali. Zmierzyła wzrokiem przybysza. Jego imię coś jej mówiło, jednak nie pamiętała co takiego. Najpewniej zatarło się przez stulecia życia Tari. Już miała zwrócić się do Garudy, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Przysunęła się do rannego wojownika.
- Następnym razem idę sama.- wyszeptała mu do ucha
Ten obdarzył ją pytającym spojrzeniem.
- Już nic.
- Nie ładnie jest tak szeptać w towarzystwie.- odezwał się nowo poznany
- Masz rację. Przepraszam za to i za ten nagły atak.- odparła
Nagle dało się słyszeć dźwięk czegoś uderzającego o głazy. Miarowo, coraz głośniej. Przypominało to kroki. Ucichło tak nagle, jak rozbrzmiało. Białowłosa wzdrygnęła się na samą myśl o wielkim robalu. O wiele większym niż ten, który wcześniej chciał urządzić sobie ucztę z elfiego mięsa. Odruchowo przylepiła się do Dantego, jak rzep do psiego ogona. Tym razem nawet nie czuła skrępowania, a jedynie lęk przed czymś co czaiło się w ciemności i skutecznie odcinało jedyną drogę ucieczki. "Z jednej strony wielki potwór, z drugiej jeszcze większy... już po nas..." pomyślała, coraz mocniej tuląc się do mężczyzny. I znów ten piekielny odgłos. Błysnęły cztery czerwone punkciki. Były coraz bliżej i bliżej, i...
- Tropiciel, ty wielka cholero zostaw robala! Chcesz, żeby pysk ci rozpuściło?! Wypluj to! Głupia chihuahuo! Tylko żarcie ci w głowie! A! To paskudztwo ma krew z kwasu! Wypluwaj! Szybko!- echo przyniosło głos jakiejś kobiety
Dacarath zaczął śmiać się cicho, jednak jego towarzyszkę ogarnął jeszcze większy lęk.
- To duch! Na pewno! Bo kto normalny, oprócz mnie i Dantego, łazi po jaskini w środku nocy?! No raczej nikt!- panikowała
Garuda odchrząknął głośno, na znak sprzeciwu. W odpowiedzi Anor machnęła lekko dłonią i coraz mocniej ściskała swojego "bohatera".
- Tari, dusisz...- jęknął
Lekko poluzowała chwyt.
- No chodź ty wielka kupo mięcha! Nędzny wypłoszu! Fu! Zostaw te robale! Już! To nie jest jedzenie! Ciesz się, że jeszcze ci pyska nie rozpuściło!- znów ten dźwięk
Przerażające warczenie rozniosło się po korytarzach jaskini, by zakończyć swoją wędrówkę na odciętej od reszty świata polanie. W nikłym świetle kryształów pojawiła się jakaś postać. Wolnym krokiem zbliżała się do zgromadzonych. Za nią kroczyło coś co wyglądało jak mieszanka papugi, psa, krokodyla i mocno przerośniętej jaszczurki. Jak się okazało owa tajemnicza istota była kobietą. Spod skórzanego kaptura spoglądały czerwono-brązowe oczy. Sam wzrok nieznajomej był pusty, pozbawiony jakichkolwiek emocji. Szybkim ruchem ściągnęła materiał z głowy. Fala kruczoczarnych włosów zalała jej twarz oraz ramiona. Pierwszym szczegółem przykuwającym uwagę był brak zbroi, a jedynie wygodne ubranie cywilne. Ręce chronione były przez metalowe rękawice, na których bokach widoczne były ostrza, po dwa na jedną.
- Widzę, że nie tylko ja przyszłam się zabawić.- rzekła "na przywitanie"
- K... Kim jesteś?- jęknęła Anor
- Różnie na mnie mówią. Łowca, zaraza... Niektórzy po imieniu. Tenebris Interfectorem z rodu Lunam.
Ciemnowłosa przyjrzała się uważnie elfce, a na jej twarz wstąpił dziwny uśmiech.
- Czyżbym przeszkodziła w nocnej schadzce, hm? Wybraliście dość nietypowe miejsce. Przecież jezioro zamieszkuje dość niebezpieczne stworzonko.- prychnęła
Din najpierw poczerwieniała, a zaraz potem miała ochotę udusić łowczynię. Jednak Dante w porę zareagował, łapiąc ją za kołnierz zbroi i pociągając do tyłu.
- Puść! Rozszarpię ją!- warknęła
Gorączkowo próbowała uwolnić się, ale jej wysiłek poszedł na marne.

< Dante, Garuda? xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz