- Ja... przyniosłam to i pomyślałam, znaczy... znaczy zobaczyłam, że pan chyba się źle czuje i... - zaczęła drżeć coraz mocniej i z trudem panowała nad głosem.
Może bała się, że nieznajomy zaraz zacznie w nią rzucać przedmiotami? Już nieraz miała takie przywitanie.
- Przepraszam. - powiedziała w końcu i położyła pościel wraz z ręcznikami na krześle. - Gdy będzie pan gotowy, to przyniosę śniadanie i... resztę. - dodała niepewnie.
Uśmiechnął się lekko a dziewczyna pędem ruszyła do drzwi. Jak na złość nie chciały się otworzyć. Zaczęła mocowanie, ale była za słaba. Zdusiła jęk i nawet nie zauważyła, że Zevran wstał, owinął się kołdrą i swobodnie podszedł do niej.
- Pomóc?
- N...nie! Nie. Absolutnie. - pociągnęła, ale jedyne co osiągnęła to stracenie równowagi i upadek na podłogę z klamką w dłoni. - O matko. - wyszeptała wpatrzona w nią.
Chłopak się zaśmiał.
- No to chyba jesteśmy tu zamknięci.
Zbladła jeszcze bardziej. Nie było jej absolutnie do śmiechu.
- Niedługo ktoś przyjdzie. Na pewno. - pokiwała nerwowo głową.
Wzruszył ramionami i podszedł do sąsiedniego krzesła na którym złożył ubranie. Dziewczyna widząc to zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
- Ja... nie mam gdzie wyjść. - chętnie wbiegłaby do szafy, ale wydawała się za mała.
<Zevran? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz