Spojrzałam na Asmistusa z ukosa, lekko przestraszona. On naprawdę nie żartował. Obserwowałam go od kilku dni i przewidywałam, jaki ma charakter, ale teraz, kiedy utrzymywałam z nim bezpośredni kontakt - sprawiał wrażenie osoby zdolnej do wszystkiego. Postanowiłam uważać i miałam nadzieję, że Darrick i Seen nie zrobią czegoś głupiego. Byłam im jednak bardzo wdzięczna. Choć znałam ich tak krótko, w ich obecności czułam się pewniej. Nie chciałam zostawać sam na sam z szalonym magiem.
Zastanawiałam się, dokąd on nas prowadzi. Z tego co wiedziałam, siedzib Gildii było kilka, a w najbliższej okolicy - jedna. Chyba najbardziej znana. I najmniej strzeżona. Wolałam tam nie wracać.
Podniosłam wzrok. Darrick szedł przodem. Kłócił się o coś z Asmistusem. Mówił stanowczo, ale szeptem, nie mogłam więc usłyszeć słów.
- Wiesz, o co chodzi? - spytałam Seena równie cicho.
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to.
- Na pewno? - widziałam dobrze, jak z zainteresowaniem spogląda w ich stronę. Nie wierzyłam mu.
- Tak.
- Przecież...
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Nie to nie - wzruszyłam ramionami i spojrzałam przed siebie. Chyba już skończyli się kłócić.
- To tutaj - Asmistus odwrócił się w naszą stronę.
- Gdzie niby? - spytał Seen.
- Popatrz w górę.
Na wielkiej, wysokiej skale przecinającej drogę, która przewyższała postać Naga w wężowej postaci conajmniej trzykrotnie, wznosił się zamek o smukłych, strzelistych wieżach. Ten sam, którego archiwa miałam okazję przejrzeć ostatnio. Dobrze znałam specyfikę tej budowli, ale udawałam, że jestem zdziwiona i zachwycona widokiem pałacu, bo był przecież całkiem niebrzydki.
- Bardzo dobrze ukryta siedziba. Naprawdę - mruknął Seen sarkastycznie.
- Nie stoi tu po to, żeby nikt jej nie zauważył - warknął mag - Chodźcie za mną. Dokładnie za mną. To raczej ogólnodostępny zamek, coś w rodzaju biblioteki, ale my nie wchodzimy do holu głównego.
- Tak? To gdzie?
- Do części podziemnej - wtrąciłam odruchowo i zaraz tego pożałowałam, widząc pytający wzrok Asmistusa - Znaczy... tak mi się wydaje - wyjaśniłam trochę zbyt szybko.
- Cicho już. Nie dotykajcie niczego - odpowiedział mag po chwili zastanowienia.
Zeszliśmy w ślad za nim po wąskich, schowanych za posągiem obok skały schodach prowadzących w dół. Stanęliśmy przed sporych rozmiarów drzwiami wykonanymi z ciemnego marmuru. Asmistus wyraźnie wypowiedział kilka uroczyście brzmiących słów w nieznanym mi języku. Tak jak podejrzewałam, drzwi uchyliły się. Weszliśmy do środka. W pomieszczeniu panowała ciemność, ale mag rozjaśnił ją, wytwarzając niewielki, jasny płomień. Każda wolna przestrzeń była wypełniona rozrzuconymi księgami i pojedynczymi kartkami.
< Darrick/Asmistus? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz