Garuda wpatrywał się w nią ze wściekłością i z początku zupełnie nie wiedział jak się zachować. Pierwszy raz ktoś tak się wobec niego zachował. Ale miała racją i to chyba we wszystkim. Co jeszcze bardziej go bolało. Zamknął oczy chcąc uspokoić rozedrgane nerwy. Miał dość. Nie mógł jednak udawać, przecież w ogóle się na nią nie złościł.
- Nie rozumiem... - wyszeptał znowu zapominając, że ona nie ma możliwości słuchania jego myśli.
Poczuł jej delikatny dotyk na ramieniu i otworzył oczy.
- Czego?
- Dlaczego mnie wypuścili. Jakim cudem udało mi się uciec z więzienia w którym miałem tkwić przez całą wieczność. Meg... - chyba pierwszy raz zwrócił się do niej po imieniu. Podobało mu się jak na niego patrzyła. Cóż poradzić. Delikatnie dotknął jej policzka ciesząc się, że jednak ktoś tu jest. Zaraz obok i nie ucieka z odrazą. - Chciałbym przestać istnieć. - powiedział z udawanym spokojem.
A jednak lata nauki na dworze wśród demonów na coś się zdały.
Przez jej śliczną twarz przeszedł grymas bólu. Ułożyła się obok, nie za blisko jednak. Zapewne nie wiedziała jak się zachować.
- Twoi rodzice. - zaczął niepewnie. - Nie rozumiem jak mogli ci to zrobić. Wydajesz się osobą... no nie wiem...
Spojrzała uważniej.
- Jaką?
- Której nie można bezprawnie skrzywdzić. - wzruszył ramionami. - Wybacz, ale nawet na mnie to działa. Mógłbym ci grozić, starać się wywołać strach w twoich ślicznych oczach, ale jakoś przestało mnie to bawić. Wydajesz się zbyt wiele widzieć abym mógł. - odwrócił głowę i spojrzał na nią. - Ale i tak cię nie wypuszczę.
<Hehe Meg? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz