Alastor poczuł, że oblewa się szkarłatem na twarzy. Mimo to przyciągnął ją mocniej i stłumił inne uczucia, zdecydowanie niewłaściwe w tej chwili. Nie chciał wszystkiego zepsuć. Pogładził delikatnie włosy.
- Martwiłem się. - powiedział, czując jak głos mu się załamał.
Wtuliła głowę w jego koszulę.
- Wiele jeszcze nie pamiętam.
Asmistus zatoczył oczami, próbując kolejne ciastko. Całkiem smaczne.
- Dobra gołąbki, skończcie. Zaczyna nie mdlić od tego. - warknął, siadając nieco wygodniej. W końcu przybrał swoją naturalniejszą formę, wysokiego, śnieżnego elfa, o czarnych jak noc oczach i drwiącym uśmieszkiem na bladej twarzy. - Jak chcesz mogę ją w coś zamienić. Będzie łatwiej.
Annabeth zbladła i mimowolnie mocnej zacisnęła palce na rękawie Alastora.
- Wykluczone. - powiedział szybko.
- To jak? Chcesz ją tu zostawić? Jak dla mnie bez różnicy.
- Nie! Nie pozwolę by znowu chcieli ją sprzedać.
Czarownik zagwizdał.
- No proszę. Uważaj bo stracisz reputację mordercy i zdrajcy.
Alastor zbladł i spojrzał niepewnie na dziewczynę. Oczywiście musiała to słyszeć a z pięknych oczu nic nie mógł wyczytać.
- To było dawno. - powiedział ciszej niż zamierzał. Głos nieco się załamał pod koniec. Wstał i przeszedł po komnacie. - Teraz najważniejsze jest aby ona była bezpieczna. - dla podkreślenia słów uderzył pięścią w dłoń.
Mag westchnął i siedział wpatrzony w dziewczynę.
- No skoro tak twierdzisz.
- Oczywiście. - zmusił się do zajęcia miejsca obok niej. - Przepraszam cię. - powiedział po chwili z bólem w oczach.
Nie chciał aby wiedziała o jego przeszłości. Niczego nie żałował, absolutnie, zrobiłby to wiele razy. Ale nie wyobrażał sobie aby ktokolwiek to zaakceptował.
- No nie wiem. Oczywiście możemy ją wynieść tędy... - niedbale machnął dłonią wskazując na ścianę. - Ale może lepiej drzwiami?
Został zignorowany. Alastor delikatnie chwycił rękę Ann i ścisnął.
- Tych ran nawabiłaś się na moim statku gdy chciałaś nim pokierować. Byłem chory i nie mogłem. Potem wszystko się poplątało i zawaliło. - zamknął oczy chcąc poukładać choć nieco myśli. - Byliśmy zmuszeni ponownie dokować w porcie. Przybyła Tenebris z tym swoim zwierzakiem. Gdy poszedłem szukać zastępczego statku ona wróciła i chyba cię zabrała. - pokręcił wściekły głową. - Nie zdołałem cię uchronić.
Asmistus tymczasem westchnął.
- Tak się kończy rzucanie zaklęć w chorobie. Ile razy mam ci powtarzać, mogłeś zginąć. Magowie są bardzo ograniczeni gdy chorują. - uderzył go lekko w tył głowy. - A teraz ruchy. Mamy mało czasu. Duchy które wypuściłem już chcą zniszczyć ten dom.
<Annabeth? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz