Dallas wskazał wspaniałe wejście do słonecznego pałacu. Osobiście poprowadził ich do wystawnych komnat z pięknymi widokami na pobliską oazę.
- Jak rozumiem chcesz Władco mieć komnatę z narzeczoną? - zapytał zadowolony.
- Naturalnie. Mam nadzieję, że nie sprawimy ci zbyt wiele problemów przyjacielu.
- Skądże. Akurat zaplanowaliśmy na ten tydzień obchody święta smoka i wielkie polowanie.
Desmodor zmarszczył brwi.
- Ja chętnie wezmę w nim udział, ale nie jestem pewien czy Clarissa również.
Po wymianie kilku zwrotów grzecznościowych zostali zostawieni samym sobą. Obok ich komnat zakwaterowano Seena i Vanessę. Na szczęście w osobnych bo w innym przypadku wiele by z nich nie zostało.
Przyszła królowa z westchnieniem opadła na miękkie łoże. Przyjemny, ciepły wiatr poruszał delikatnymi zasłonkami.
- Mmm szkoda, że u nas tak nie ma. Całe to słońce, ciepło i brak pyłów.
Desmodor ułożył się obok, gładząc jej włosy.
- Cóż, teraz jest lepiej.
Spojrzała zaciekawiona.
- Mianowicie?
- Mmm przed stu laty w Muspelheimie niemal nie dało się żyć. Dopiero za sprawą magii uspokoiliśmy wulkany i odbudowaliśmy miasta. Kiedyś nawet nie można było normalnie oddychać.
Wtuliła się w niego.
- Dlaczego nie przeniesiecie się gdzie indziej?
- Inne krainy nie powitałyby nas z otwartymi ramionami kochanie. Jesteśmy demonami, upadłymi i okrutnymi. - powiedział wpatrzony w nią.
- Ty nie jesteś okrutny.
Zaśmiał się głośno.
- Nie, ja jestem najgorszy z nich wszystkich.
<Clarisso? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz