Delikatnie namacałam miejsce gdzie jeszcze niedawno była rana. Teraz skóra w tym miejscu była całkiem gładka. Również wewnętrznych obrażeń nie wyczuwałam, jedyną pozostałością był ból podobny do sińca. Mimo to czułam jakby wyssano ze mnie niespożyte pokłady energii. Pustelnik podstawił nam pod nos dwie czarki z mętnym, sino-brązowym. Niechętnie zerknęłam na naczynie, następnie na asure.
-Pij. Dobrze robi.- Podsunął mi jeszcze bliżej owo "coś".
-Co to?- Śmierdziało jak zdechły szczur. Bynajmniej nie byłam skłonna w ogóle dotknąć tego ustami.
-Odzyskać siły móc będziecie. Gojenie ran wiele energii pochłonęło. Pij.- Chwyciłam miseczkę i przysunęłam ją. Gdy tylko dotarł do mnie jej zapach zakręciło mi się w głowie. Yuni krzywiąc się nieznacznie wypił duszkiem cały płyn. Zatkałam nos i wychyliłam zawartość. Wzdrygałam się, kilkakrotnie wystawiając język.
-Tfu! Z czego to zrobiłeś? Albo nie... lepiej nie mów.- Mruknęłam oddając naczynie. Delikatnie zawirowało mi w głowie.
-Z połową dnia będziecie zdrowi.- Oświadczył po czym obrócił się i zajął swoimi sprawami.
-Jeszcze tu wy?! Sio zdrowiście!- Machnął rękoma, jeszcze nieco słabo podnieśliśmy się i wyszliśmy z izby.
-Dziękuje.- Rzuciłam jeszcze w progu po czym wyszliśmy.
-Nareszcie!- Zawołał uradowany Medi podnosząc głowę, a następnie wstając. -Co tak długo? Tamten dziwak nie pozwolił mi wejść.- Mówił bardzo szybko, widać że się niecierpliwił.
-Wybacz, wybacz... nie nasza wina, za to jesteśmy gotowi do drogi.- Oznajmiłam dumnie.
-Mówił "pół dnia", oboje ledwo stoimy. Jak tak bardzo chcesz ruszyć, to ruszymy jutro.- Oznajmił Yuni, westchnęłam głośno. A ten znów niańczy...
< Yuni? Medi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz