Caitlyn odwróciła się do niego wściekła. Rakanoth stał przed nią z założonymi rękami.
- Nie obchodzi mnie, co myślicie - warknęła.
Powietrze wokół falowało gorącem i duchotą wokół. Włosy dziewczyny powoli powiewały, na początku niby niezauważalnie, zaraz potem coraz mocniej.
- Nazywam się Caitlyn Rivael Via'Amatis, największa czarownica rodu oraz ukochana królowa mojego narodu. Nie pozwolę, by ktoś mnie tak traktował. - Odsunęła się od niego powoli - nie...
Chwyciła się za głowę. Coraz bardziej pulsowała. Pobieranie mocy z paru tysięcy lat wstecz było nieco... ryzykujące. Choć i to, to raczej mało powiedziane.
- Wychodzę stąd - potrząsnęła głową - myślałam, że spotkam tu starych przyjaciół, a odnajduję tylko nowych wrogów.
Teleportowała się za granicę bariery oddzielającej dwa światy i omal nie upadła. Zachwiała sie na nogach, po czym chwyciła pobliskie drzewo i próbowała utrzymać sie na nogach.
< Hmmm? Pisane na informatyce ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz