Flawia siedziała na ławce wpatrując się w ciemną taflę oczka wodnego. Jej towarzysz był zabójcą, siedział obok niej człowiek, który mógł ją w każdej chwili zabić. Większość osób uciekło by na jej miejscu, ale ona nie była większością. Spojrzała w niebo i uśmiechnęła się delikatnie, szybko jednak powróciła do obserwowania małego zbiornika wodnego. Po chwili dostrzegła jakiś ruch obok siebie, Seran odwrócił się. Patrzył na nią prez chwilę i dotknął jej ramienia.
-Ty tu jesteś.
-Tak jestem tu. - Odpowiedziała Flawia nie patrząc na niego. Szczerze mówiąc, bawiła ją ta zaistniała sytuacja.
-Dlaczego? - Spytał Seran, najwidoczniej nie rozumiał powodu dla jakiego Flawia tu została, zamiast lecieć do domu jak błyskawica. Może i była czasem lekkomyślna, ale teraz wiedziała co robi.
-Czy ty mnie wcześniej słuchałeś?... Powiedziałam, że nikt nie jest idealny, każdy z nas ma jakieś wady. Zabijasz ludzi. Co ja mam z tym zrobić? - Mężczyzna słuchał jej uważnie, nic jednak nie mówił. - Jesteś sobą i ja
a nie mam wpływu na to jaki jesteś. Ty kierujesz swoim życiem, nie mogę ci w tym przeszkadzać.
-Wiesz że...
-Tak wiem, że jesteś zabójcą, że mogę umrzeć z twojej ręki w każdej chwili.
-Więc? -Nadal nie rozumiał czemu do tej pory nie uciekła z wrzaskiem.
-Nie boję się śmierci. Umrę będąc sobą, nie dając nikomu nade mną władzy. Jestem panią swojego życia, tak samo jak ty. - Powiedziała patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. Czekała za nim coś powie, on jednak milczał, wziął jej warkocz i go obserwował. Tym zachowaniem rozśmieszał Flawię, powstrzymywała się jednak od śmiechu, aby Seran mógł wszystko przemyśleć. W sumie to nie było o czym tu myśleć. Mężczyzna musiał się pogodzić z tym że Flawia nie ucieknie przerażona z krzykiem i mało sobie nóg nie połamie przez szybki bieg. Dziewczyna nie chciała zostawiać Serana samego, tak jak na niego patrzyła to... W sumie to nie wiedziała co czuła. Seran również ukrywał się pod maską, jak wszyscy inni ludzie. Z pewnością chciał coś w ten sposób osiągnąć. Flawia również zakładała maskę. aby uwolnić się od niechcianych gości. Spojrzała w niebo i zamknęła oczy, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nagle poczuła jak Seran pociągnął mocniej jej warkocz. Otworzyła oczy i spojrzała na niego, zabierając swój warkocz z ręki mężczyzny. - Przestałeś się już bawić?
Mężczyzna westchnął i spojrzał na pawia, teraz to Flawia mu się przyglądała. Myślał o czymś, po chwili uśmiechnął się, szybko jednak jego twarz przybrała naturalny wyraz.
-Tak. - Mężczyzna pokiwał głową wpatrując się przed siebie. Flawia nie do końca wiedziała o co mu chodzi, ale nie pytała. Chciała mu pozwolić myśleć. Flawia wstała i rozejrzała się po okolicy. - Idziesz jednak?
-Tak... Z tobą, ale nie wiem jeszcze gdzie. - Mężczyzna patrzył na nią jakoś dziwnie, tak nieprzytomnie. Flawia pochyliła się nad nim i dotknęła jego dłonią jego czoła. Po chwili zabrała rękę i spojrzała mu w oczy. - Dziwne, nie masz gorączki, a wyglądasz nie najlepiej. Może chcesz już wrócić do siebie? - Flawia spojrzała na pawia który się przechadzał po trawniku. - Chyba że masz siłę towarzyszyć mi do końca tego dnia. - Dziewczyna miała osobiście ochotę jeszcze gdzieś pochodzić, nie lubiła siedzieć w domu i się nudzić. Obserwowała Serana, bała się że nagle zemdleje, był blady, nie miała pojęcia co mu się stało. -Seranie?
~Serku? Dobrze się czujesz? ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz