-No nie wiem...-mruknęła niepewnie, taka wizja była optymistyczna, zbyt optymistyczna.
Bo jak dziewczyna, którą wystawiła nawet własna rodzina ma zaufać komuś obiecującemu jej tak nagle "złote góry"?
-Idziecie czy nie?-usłyszeli donośny głos Selthusa
-Już, już..-mruknął Seen i popatrzył na kotkę-No już, nie rób takiej miny...Będzie dobrze.
-Taaa...-uśmiechnęła się smutno i ruszyła w stronę z której dochodził głos nekromanty, a Nag podążył za nią.-Wiesz ile razy słyszałam podobne obietnice? A czym to się kończyło? Zostawieniem samej sobie gdzieś daleko, sprzedażą, czasami torturami. "Nigdy cię nie opuszczę", "jesteś dla mnie ważna" lub "będę cię dobrze traktować" te słowa są już dla mnie puste. Dawno straciły swą wartość, lecz nie chciałam się sama przed sobą przyznać, że to paskudne kłamstwa. Jak głupia znów znajdywałam zaufanie dla różnych ludzi. Żałuję tego..Nie chcę już nikomu nigdy ufać, nie chcę się przywiązywać, lecz wciąż to robię. Nie umiem inaczej, a każda kolejna rana boli coraz bardziej...Może powinnam się na to uodpornić? Tak się nie da..a szkoda. Nie jestem w stanie przywdziać żadnej maski, żadnego pancerza chroniącego mnie przed okropieństwami tego świata.
(Seen?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz