Flawia spojrzała na mężczyznę, myślała że zacznie śmiać się jak wariatka. Jednakże udało jej się, z trudem, powstrzymać śmiech cisnący się na jej usta. Po chwili jednak całkowicie się uspokoiła, jej twarz przybrała naturalny wyraz. Obojętne, ale pogardliwe spojrzenie i mały uśmieszek. Spojrzała na Serana i na jego ręce.
-Do czego potrzebowałeś mąki?
-Nie przejmuj się tym. Wyczyszczę to w domu.
-Bardziej martwię się o tamtego człowieka, który nie wrócił... I jak się domyślam to raczej nie wróci. - Powiedziała Flawia, patrząc na niego obojętnie jakby mówiła o pogodzie, a nie o swoich domysłach. Życie to czas, zlepek różnych sytuacji i śmierć. Czyli właściwe... Życie nie było czymś niezwykłym, przemijało niczym wiatr. A może z wiatrem? Gdzie w takim razie leciało? Tam gdzie miało polecieć, do tego świata w który wierzył człowiek. A jeśli ktoś w nic nie wierzył? Co działo się z taką duszą? Pałętała się po ziemi w poszukiwaniu tego świata, który dla niego nie istniał. A w co wierzyła Flawia? Wierzyła w raj, w miejsce gdzie zapominało się o wszystkim. Nie była jednak pewna czy tam trafi, przecież co chwila robiła coś źle... Ale życie jest za krótkie, aby zamartwiać się tym wszystkim. Obserwowała leniwie Serana, czekając na jego odpowiedź.
-Raczej nie. - Odpowiedział spokojnie, patrząc w oczy Flawii. Dziewczyna kiwnęła głową nie odwracając wzroku od oczu Serana. Zrobił to co, musiał, ratował siebie. Nic w tym nadzwyczajnego, większość osób zrobiłaby to samo. Czy Flawia też by tak zrobiła? Bardzo możliwe, zależy co uznałaby za lepsze, stosowniejsze. Po co miałaby dać się człowiekowi zabić, skoro sama mogła to z nim zrobić. Przecież to nic ciężkiego, tylko wystarczy odpowiednio i wedle swoich upodobań sprzątnąć insekta. Czy ktoś przejąłby się zniknięciem jakiegoś człowieka? Bardzo wątpliwe. Kto by sobie zawracał tym głowę? Bądźmy szczerzy, tylko najbliższa rodzina przejęłaby się zniknięciem. Nikt nie ma czasu przejmowanie się cudzymi sprawami. Jakby człowiek miał mało problemów w swoim życiu. Jeśli chodzi o problemy to zawsze przybywało ich więcej niż ubywało. Ale cóż taka zwykła dziewczyna mogła poradzić na te wszystkie problemy pojawiające się co chwila w ludzkim życiu. Każdy musi liczyć na siebie i samemu stawiać czoła problemom. Aby przeżyć musiał, albo unikać tych komplikacji lub pozbywać się ich tak by nie powracały.
-Tak też myślałam. - Powiedziała cicho, odwróciła wzrok od Serana i spojrzała na klientów. Na pierwszy rzut oka wydawali się mili, ale gdy dokładniej się im przyjrzeć, można było dostrzec nienawiść do świata, monotonię w ich życiu. Nic dziwnego że ludzie nie rozmawiali że sobą, nie chcieli słuchać o problemach jakichś ludzi. - Zrobiłeś to co musiałeś, a raczej to co stwierdziłeś, że będzie dla ciebie lepsze. Nie ka w tym nic dziwnego. Wszyscy jesteśmy tacy sami, jesteśmy nieznacznymi ziarenkami piasku na pustyni. Tyle ci powiem. - Flawia wzięła mały kawałek ciasta do ust, było całkiem smaczne, choć trochę za słodkie. Zastanawiała się ile osób mówiło coś takiego Seranowi, pewnie dużo. Czy Seran ich wszystkich słuchał? Raczej nie, jej też raczej nie słuchał. Patrzył na nią będąc zapewne w swoim odległym świecie, dostępnym tylko dla niego. Ileż by teraz Flawia dała, aby dowiedzieć się o czym myśli jej towarzysz. Nie przeszkadzała mu, ale obserwowała go jedząc powoli swój kawałek ciasta.
~ Seranie? O czym ty tak myślisz? ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz