.

.
.
.

wtorek, 3 lutego 2015

Od Kossa Cd Alex

Z gęstych zarośli obserwowałem obcą, która snuła się bez celu po lesie. Było w niej coś niepokojącego, jak natrętna myśl lub piosenka, która wpada w ucho i dręczy przez cały dzień. Nieświadomie pogładziłem śnieżnobiałe futerko zwierzaka towarzyszącego mi od zawsze. Maluch zadarł puchatą kitę do góry i pomknął w stronę nieznajomej. Dostrzegła go natychmiast, kolor jego sierści wręcz krzyczał na tle ciemnej zieleni roślinności. Zacisnąłem zęby, przeklinając w duchu brak ostrożności malca. Dziewczyna przykucnęła kilka metrów od futrzaka bawiącego się w najlepsze własnym ogonem. Widać wyczuł w niej przyjazną duszę. 
- Jakiś ty słodki. - szepnęła cicho, by nie spłoszyć stworzenia - Nazwę cię Lokoi. - wyciągnęła rękę, jednak mały kissa czmychnął do pobliskiej nory ukrytej między korzeniami dębu.
Nieznajoma westchnęła zawiedziona i uniosła oczy ku niebu. Mimo gęstych koron drzew, dostrzegła ciemną barwę nieba. Zmierzchało. Powoli podniosła się i niechętnie zawróciła w stronę jeziora. Prawdopodobnie zamierzała wrócić tam skąd przyszła. Odczekałem aż przekroczy linię lasu i bezszelestnie ruszyłem jej śladem. 
- Zostajesz. - pogroziłem palcem zwierzątku, które zamierzało mi towarzyszyć. 
Wlepił we mnie czarne paciorki oczu wzbudzające wyrzuty sumienia. Na szczęście przywykłem do małego spryciarza i jego sztuczek. Dotarłem do skraju puszczy w momencie, gdy dziewczyna weszła na stary pomost. Uśmiechnąłem się wyjątkowo złośliwie, wpadłszy na pewien pomysł. Bezszelestnie ruszyłem śladem upatrzonej ofiary, korzystając z osłony gęstych krzewów ciągnących się wzdłuż brzegu jeziora. Dziewczyna spoglądała zamyślona na spokojną taflę jeziora odbijającą ostatnie krwistoczerwone promienie zachodzącego słońca. Zatrzymałem się przy niej na wyciągnięcie ręki. Stała obrócona do mnie plecami, korzystając więc z elementu zaskoczenia uśmiechnąłem się paskudnie, chcąc pchnąć nieznajomą w chłodną wodę. Przy brzegu było dość płytko, więc nie zrobiłaby sobie większej krzywdy ponad zmoczenie ubrania. Niestety biały kissa zignorował zakaz opuszczania lasu i przybiegł uradowany plącząc się pod moimi nogami. W efekcie czego potknąłem się o futrzaka i runąłem całym ciężarem ciała na dziewczynę. Wylądowaliśmy razem na starych deskach molo, które zaskrzypiały złowieszczo...

<Alex?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz