Malheur nie był zbyt zainteresowany wywodami młodej damy, ale po chwili zerknął na nią z pozorami zaciekawienia.
- Mówisz? Ja sądzę, że niestety zbyt długo pamiętamy wszystkie rzeczy.
Zmarszczyła brwi wpatrzona w ogień. Gdy nie odzywała się przez dłuższy czas, westchnął.
- Jak chcesz możesz zatrzymać tego... psa.
Spojrzała przytomniej.
- Na prawdę?
Wzruszył niedbale ramionami.
- Dlaczego nie. Mi i tak tylko wadzi.
Pies przeciągnął się i podszedł do dziewczyny, jakby rozumiał o czym mowa. Położył łebek na jej kolanie wpatrzony wielkimi oczami. Chyba oczekiwał głaskania.
- Skąd go masz?
Oparł głowę na dłoni wpatrzony w nietypową parę.
- Nie wiem. Przypałętał się jednej nocy i został już jakieś... - zamknął oczy zastanawiając się nieco. - No będzie z dwadzieścia lat.
Dziewczyna pisnęła cichutko.
- Ile?! To on jest...
- Nom. Długowieczny. Jeden z moich sług rzucił na niego czar. Nie mam pojęcia po co. Pewnie by mi życie uprzykrzyć. Wredny kanalia... ciekawe co się z nim stało... - nie bardzo go obchodził los sługi, ani tym bardziej psa.
Miał przecież Stefana. I gdy czuł taką potrzebę, wyciągał mumię z szafy ucinając sobie krótkie pogawędki.
- Powinnaś odpocząć. - powiedział po chwili.
<Rosalie? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz