.

.
.
.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Mir Cd Darrica i reszty

Rzeczywistość zaczęła do mnie docierać bardzo powoli. Moc kryształu przestała wypełniać moje ciało i przygasła leniwie krążąc w półprzeźroczystym medalionie. Pierwsze z czego zdałam sobie sprawę to wszechobecna ciemność. Oślepłam...! Czyjeś ciepłe ramiona otaczały mnie, dając złudne wrażenie bezpieczeństwa. Znajoma woń szybko uświadomiła mnie z kim mam do czynienia. Spróbowałam wyrwać się, jednak Darrick trzymał mocno.
- Co się dzieje? Gdzie jesteśmy? - szepnęłam cicho głosem drżącym z emocji.
- Pod ziemią. - pomyślałam, że zapewne uśmiecha się wyjątkowo złośliwie.
- GDZIE?! - ponowiłam próbę uwolnienia się.
- Spokojnie, na zewnątrz grasuje wściekły demon. A właściwie demon i mag. - dodał po chwili namysłu.
- Muszę pomóc Shangowi, jest ranny! - uderzyłam otwartą dłonią w klatkę piersiową Frosta i syknęłam wściekle.
Rana w nadgarstku odezwała się pulsującym bólem.
- Nie jestem ziemniakiem, by tkwić  w ziemi! - wrzasnęłam.
Wzięłam kilka głębszych oddechów dla uspokojenia napiętych nerwów i bezgłośnie poruszyłam ustami, wypowiadając zaklęcie.
- Chcesz zginąć? Proszę bardzo! - przytrzymał mnie ramieniem, by drugim wykonać kilka niewidocznych w ciemności ruchów. Natychmiast ziemia nad naszymi głowami zaczęła osypywać się i poruszać jak żywe stworzenie. W tej samej chwili coś szorstkiego otarło się o moje plecy i nogi. Korzenie pobliskich drzew usłyszały me wezwanie i poczęły kruszyć ciemny schron. Już po chwili dostrzegłam nocne niebo u wylotu sporej dziury, w której tkwiliśmy. Dno dołu wypchnęło nas na powierzchnię. Z trudem zachowałam równowagę, rozglądając się nerwowo za ciałem Dracolicha. Leżał nieprzytomny pod ścianą jednego z budynków. Tymczasem dwaj jakże różni od siebie bracia toczyli zacięty pojedynek. Mroczny Demon próbował zadać śmiertelny cios jednym z ostrzy zwinnie unikającemu go magowi. Co chwila ciskali w siebie skupiskami energii z różnym skutkiem. Obaj krwawili z licznych ran,  jeden drugiemu nie ustępując ani na krok pola walki. Towarzyszyła im przedziwna determinacja i upór, Postanowiłam wykorzystać okazję i zabrać stąd Shanga. Utykając mocno zdołałam dowlec się do przyjaciela.  
- Wszystko będzie dobrze... - pogładziłam kruczoczarne włosy rozsypane wokół głowy - Zabiorę cię stąd.

<Kto?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz