Florana po kilku godzinach otworzyła obolałe oczy. Jęknęła i przewróciła się w bok spoglądając na siedzącego za biurkiem demona. Zmarszczyła brwi chcąc sobie przypomnieć co właściwie tu robi i dlaczego z nim. Usiadła, ale zaraz tego pożałowała. Z sykiem bólu opadła na poduszki. Skrzydła bolały niemiłosiernie, a dłoń którą wcześniej chciała czarować pulsowała.
- Dlaczego jeszcze tu jestem? - wyszeptała cicho.
Raphael odłożył powoli papiery. Ze spokojem wymalowanym na twarzy wstał i podszedł do łóżka.
- Wyglądasz okropnie. - mruknął.
Zmrużyła oczy. Wyciągnęła dłoń oglądając srebrzyste znaki.
- Nie powinnam żyć, to dlatego. Natura upomina się o mnie. Oficjalnie jestem martwa.
- To było głupie. - warknął siadając.
Spojrzała zaskoczona.
- Wiele osób już mi to mówiło. Nie martw się, jak tylko dam radę wstać... - dla potwierdzenia swoich słów ponownie spróbowała usiąść.
Jedynym co uzyskała to wpadnięcie prosto w ramiona Raphaela. Zadrżała delikatnie i oparła głowę na jego ramieniu.
- I co ja mam teraz zrobić? - szeptała. - Jestem taka zmęczona. A nie chcę cię denerwować. Już i tak przeze mnie byłeś zły. Spaliłeś te wszystkie ładne ściany w salonie. - pokiwała głową jakby do własnych myśli. - Nie martw się... długo to nie potrwa. Już czuję jak się rozpadam. Albo zginę, albo po prostu odejdę i znowu będziesz miał spokój.
<Raph? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz