Amira zmrużyła oczy i się rozejrzała. Nie było stąd wyjścia, musiała coś wykombinować. Jak tylko było trzeba zawsze potrafiła znaleźć wyjście.
-Tak sądzisz?
-No chyba że potrafisz latać, ale jeśli dobrze widzę to nie dostrzegam żadnych skrzydeł. To jak?
-Nie wiem muszę, pomyśleć. -Powiedziała siadając na środku, chmury nadal kierowały się w kierunku świetlistej kuli na wschodzie. - Ty też usiądź. - Powiedziała wskazując demonowi miejsce naprzeciw siebie. Nie lubiła gdy ktoś stał nad nią i się gapił gdy ona myślała. To wcale nie było przyjemne.
-Hmm... Chcesz mnie widzieć gdy będziesz myśleć. Chcę poznać twoje myśli. - Powiedział demon uśmiechając się szeroko.
-Więc lepiej zostań tam gdzie jesteś.
-Czemu jesteś taka niemiła?
-Jestem bardzo miła. Nawet nie wyrwałam ci piór, znaj moją litość Malthaelu. -Demon tylko prychnął i dalej obserwował siedzącą Amirę. Ta zamknęła oczy i skupiła się. Jak mogła zejść z tej cholernej wieży? Nie miała żadnej liny, a zejście bez niej mogłoby się źle skończyć. Więc jak?
-Masz jakiś sposób? - Amira otworzyła oko i spojrzała na demona. Jej wzrok zatrzymał się na jego skrzydłach. Tego potrzebowała, tylko że nie była demonem. Ale Malthael nim był, na twarzy Amiry pojawił się złowieszczy uśmiech. Otworzyła oczy i szybko pozbyła się uśmiechu który był na ustach tylko przez chwilę.
-Nie mam. - Oczywiście kłamała, doskonaliła swój plan z każdą sekundą. - Ależ ciemne chmury... Pewnie będzie padać. - Powiedziała dziewczyna patrząc w stronę zachodu. Malthael podszedł trochę bliżej brzegu wierzy, tyle wystarczy. Amira wstała i przez chwilę chodziła po wierzy. - Ale coś wymyślę. - Malthael odwrócił się do niej i uśmiechnął. Amira podeszła zatrzymując się metr od niego. Szybkim ruchem zepchnęła demona z wierzy, wcześniej mocno go obejmując w tali. Jeśli nie chciał się rozbić powinien zacząć jak najszybciej zacząć machać skrzydłami.
~Malti? Nie ma już czasu na układy, machaj skrzydełkami.~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz