Chętnie tuliłbym tak Flawię godzinami, bo już wiedziałem, że mogłem już powiedzieć jej wszystko bez żadnych wyrzutów sumienia, nie zwracając uwagi na wszystkie dyrdymały. Nie mogłem jednak przesadzać, nie chciałem stracić jej zaufania. Gdyby mnie odwiedzała w tym wielkim domostwie, to może zyskałoby ono trochę wesołości, tak tu potrzebnej. Na jej prośbę przebudowałbym go w co tylko by chciała, jednak nie chciałem jej tego mówić. Nie tak prędko, wszystko z czasem. Teraz liczyło się tylko to, że Flawia miała zostać u mnie na tę noc i żadna rzecz nie była dla mnie tak ważna jak ten fakt. Szliśmy już korytarzami do jej tymczasowego pokoju. Nie widziała go jeszcze podczas naszego krótkiego zwiedzania, przerwanego tym całym poruszeniem związanym z paktem naszego niebiologicznego rodzeństwa. Mogłem więc iść teraz śmiało, nie przejmując się tym, że dziewczyna przeżywa w środku rozrywające smutki i żale. Nasz krok był więc teraz sprężysty i szybki, jakbyśmy zamienili się w małe dzieci z beztroską w oczach. Szliśmy szerokimi schodami na górę, której nie zwiedzaliśmy wcale. Z chęcią jeszcze pokazałbym jej resztę pokoi, ale w tym momencie ziewnęła cicho, co zmusiło mnie zrezygnowania z tej koncepcji. Szliśmy więc praktycznie na koniec korytarza. Z jej pokojem sąsiadowała motylarnia i pokój z moimi pamiątkami z podróży. Nacisnąłem klamkę z szlachetną głową łabędzia i teatralnie wskazałem Flawii drogę, jakby nie wiedziała gdzie podążyć. Z czasem sama nauczy się całego planu zamku, byłem tego pewien. Teraz już wszystko było możliwe. Tak jak myślałem, od razu podbiegła do klatki z ptakami. Ja natomiast spojrzałem na toaletkę, na której stały jeszcze flakony z najdroższymi perfumami i od razu oddałem się wspomnieniom. Widziałem czeszącą swe bujne czarne loki Nerilan, moją byłą narzeczoną. Widziałem oczami wyobraźni, jak z przyjemnością rozmawia z moją służbą, jak mnie całuje codziennie. Była dla mnie kobietą idealną, odgadywała wszystkie moje myśli. Aż w tym pokoju, przy tej samej toaletce mnie opuściła. Podczas naszej kłótni w której przyznała się do tej okropnej zdrady stała tam i krzyczała na mnie, że nie poświęcałem jej czasu, że nic dla niej nie robiłem. To jednak nie była prawda. Spędzałem z nią każdą wolną chwilę, spełniałem każdą, choćby zupełnie absurdalną zachciankę. Wtedy potłukła o mnie połowę tych flakonów, raniąc nie tak bardzo moje ciało (w końcu rozcięcia od szkła się goją) jak moją duszę, łamiąc mi dostatecznie serce. Nagle poczułem, że coś jest nie tak. Zamiast pięknej Lady Perg ujrzałem moja drogą Flawię, patrzącą na mnie ze zdziwieniem.
- Teraz to ty płaczesz?- zapytała z troską, a ja dopiero teraz zauważyłem, że policzki mam pokryte tym ciepłym płynem. Nadal nie potrafiłem dobrze wspominać tej kobiety by nie zapłakać gorzko. Tak, nadal się nie pogodziłem z tym, że mnie zostawiła jak tego biednego psa na drodze. Bo tak właśnie ona ze mną uczyniła, zapominając o wszystkich moich uczuciach. W końcu opamiętałem się i powoli otarłem łzy moim rękawem. Uśmiechnąłem się, a przynajmniej starałem się to zrobić. Jak to w końcu wyglądało! Ten, który przed chwilą ją tak gorliwie pocieszał, rozkleił się teraz jak noworodek. A tym kimś byłem właśnie ja, jej przybrany brat na którego patrzyła teraz z mieszanymi uczuciami. Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć, czy stać mnie na prawdę. W końcu jednak ona się mi zwierzyła, czemu wiec ja miałbym zostać jej dłużny? Jak zwykle jednak nie miałem zamiaru mówić za wiele, może kilka słów lub zdań. Spojrzałem na ulubione ptaki mojej narzeczonej i to mnie namówiło ostatecznie do zaufania.
- W tym pokoju rzuciła mnie moja była narzeczona, Nerilan Perg. Te perfumy należały do niej, tym ptakom nadawaliśmy wspólnie imiona. Na tym tarasie hodowała białe róże, a w tej komodzie trzymała wszystkie prezenty ode mnie. Z czasem nawet zbudowaliśmy na nie osobny pokój, ale te najcenniejsze zachowała tutaj. Nadal tam są, wiesz? Nie zabrała ze sobą nic, chciała bym przez to cierpiał jeszcze bardziej. I udało jej się.- westchnąłem, czując że mimowolnie zaciskam dłonie w pięści. W tym miejscu czaiło się tak wiele wspomnień, że aż wolałem sobie ich nie przytaczać. Najlepszym było to, że u dołu znajdował się mój pokój, więc dobrze, że nie zrobiliśmy sobie schodów do ułatwionej drogi rano, choć taki pomysł pojawił się w planach. Tęskniłem za nią, jednak już nawet nie wiedziałem, gdzie się teraz znajdowała. Zresztą, wolałem się od niej odciąć. Teraz stała przede mną inna kobieta i to na nią musiałem zwrócić swoją uwagę.
< Flawio? No jak się Twój brat rozkleił...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz