Seen wydawał się zaskoczony jej słowami. Podrapał kark i spojrzał niepewnie.
- Ze mną? Nie pomyliłaś się? Wiesz, nie jestem idealnym kompanem do podróży.
Selthus zwolnił, bo tym razem zainteresowała go rozmowa.
- Jest wielki, śmierdzi, rzuca się w oczy, zżera dziwne rzeczy i ma koszmarne humorki. - podsumował nekromanta a wężowlud wybuchnął śmiechem.
- Ha! Dokładnie!
Dziewczyna jednak wzruszyła ramionami. Najwyraźniej nie widziała go w ten sposób. Ker wskazał po jakimś czasie pierwsze wzniesienia będące przedsionkiem góry.
- Teraz będzie ciężej. Jak chcesz poniosę cię.
- Szkoda, że nie masz skrzydeł. - powiedział Selthus, krzywiąc się nieco.
- Świat byłby w niebezpieczeństwie gdybym je miał. - uśmiechnął się dziwnie.
Chwycił zaskoczoną dziewczynę na ręce. Nie zdążyła jeszcze przyjąć formy kota a teraz wręcz nie mogła.
- Ale Seen!
- Cicho. Dla mnie to bez różnicy. Ważysz równie mało w tej postaci, a ja i tak mam jedną parę wolnych rąk. - pomachał jej przed oczami i rozpoczął wspinaczkę.
Póki co poszło łatwo. Ta część góry była zaledwie wstępem do prawdziwej katorgi. Wiedzieli jednak dobrze, że nie dotrą na miejsce przed zmrokiem. Ponownie będą musieli poszukać odpowiedniego miejsca na schronienie.
<Blair? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz