Seen zmrużył niebezpiecznie oczy. Coś mu wyraźnie nie grało w tej jaskini, ale nie potrafił określić... Nie, pewnie był przemęczony. Wzruszył ramionami, ale nim zdołał odpowiedzieć wtrącił się nekromanta.
- Niech dla odmiany twoja pupilka pilnuje. - rzucił rozdrażniony.
Chciał zaprotestować ale Blair kiwnęła głową i ruszyła do wyjścia. Zajęła w miarę wygodną pozycję i siedziała wyprostowana, wpatrzona w gasnący wieczór. Ker przysiadł obok w postaci człowieka. Chwycił jej dłoń i nim odskoczyła czy powiedziała cokolwiek, włożył dość spory sztylet.
- Obyś nigdy nie musiała go używać. - powiedział z lekkim uśmiechem i wiedziony impulsem ucałował drobne palce dziewczyny. - Obudź mnie za trzy godziny.
- Ale... - chyba wiedziała, że warta trwa cztery.
- Trzy, albo jak poczujesz zmęczenie, dwie. Jasne? - pacnął ją lekko w nos i poszedł spać.
Nie mógł jednak spokojnie leżeć wiedząc, że ta drobna kotka się męczy. Po niecałej godzinie wstał z jękiem i wrócił do wejścia jaskini. Blair siedziała oparta o ścianę. Oglądała otrzymany sztylet. Był wielkości małego miecza. Miał nieco zakrzywione ostrze ozdobione dziwnymi, migoczącymi znaczkami. Runy, ale zapewne nie magiczne. Seen nie mógł posługiwać się magią.
Usiadł obok niej i otoczył ramieniem. No cóż poradzić? Nie mógł się powstrzymać. Tym bardziej, że na tej wysokości było diabelnie zimno a Blair nie miała czym się okryć.
- Chcesz mój płaszcz? Nie jest ładny ale... no... przydatny.
<Blair? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz