Kiedy tak stałem (a raczej skakałem i schylałem się przed rożnego rodzaju pociskami) zrozumiałem pewną rzecz, która dała mi trochę do myślenia. Co prawda nie wpadłem na nią od razu, uświadomiła mi ją dopiero Tenebris, która nie była tak głupia jak i ja i po prostu zwróciła im uwagę swoim krzykiem. Oczywiście, że mogli ja teraz zaatakować swoją jakże wygórowaną i opracowaną świetnie taktyką, ale uczynił to tylko jeden śmiałek, na którego miałem szczerą ochotę się rzucić i zrobić użytek z mojego miecza. Jednak poddałem się i, korzystając z okazji, zszedłem powoli z lady barowej i przeczołgałem się do naszego stolika niezauważony. Zostawiłem po swoich wybrykach wielki bałagan, więc zapisałem sobie w moim nieodłącznym notatniku by przy następnej okazji zwrócić biednej kelnerce dług, choć wcale tego nie oczekiwała od mojej osoby, chyba myśląc, że jestem tak zadufanym w sobie łapserdakiem jak cała reszta tych, mniej lub bardziej rozgarniętych, mężczyzn. Kiedy w końcu usiadłem naprzeciwko kobiety, która była zachowaniem tak bardzo odmienna niż ja, wysłuchałem jej monologu o tym, co sam odkryłem podczas jej wcześniejszego przemówienia. Nie warto przejmować zachowań tłumu, bo wtedy stajesz się takim samym jak oni. Skutki tego też nie były zbyt ciekawe, co zauważyłem dopiero dochodząc do siebie po całym starcu. Gdy położyłem bowiem rękę na blacie, pozostała po tym krwawa linia. Obejrzałem się ukradkowo i zauważyłem o wiele więcej takich rozcięć, mniejszych i większych, co niezbyt mnie uszczęśliwiło. O dziwo, Tenebris poprosiła o alkohol, a sama wyciągnęła chusteczkę z kieszeni. Na początku myślałem, że po prostu jak wszyscy chciała ukoić swoje nerwy tym władającym ludźmi napojem, ale zmyliło mnie to, że poprosiła o podanie go w misce. Potem zacząłem kojarzyć fakty i już wiedziałem, co się szykuje. Kobieta chciała przemyć moje rany, co mnie szczerze zdziwiło. Oczywiście, nie chciałem ukazywać Tenebris mojego zdenerwowania jej poczynaniami, które sobie na za chwilę przygotowała. Poproszona kobieta bardzo szybko przyszła z tym nietypowym jak na to miejsce zamówieniem. Tenebris przysunęła swoje krzesło do mnie, była bardzo blisko mojej twarzy. Poczułem, że serce zaczyna mi bić szybciej. Tak dawno już nikt mnie nie dotykał gołą dłonią... Chyba, że zatykając mi twarz bym nie krzyczał na pomoc. A teraz miało być zupełnie inaczej. Na dodatek myliłem się co do rozmieszczenia mych ran i Tenebris wędrowała swoją delikatną dłonią w stronę mojego policzka. Mógłbym co prawda się odsunąć, schować się gdzieś przed tym, co mnie czekało. Jednak, mimo wszelkich nalegań ze strony mojego instynktu samozachowawczego, nie zrobiłem tego. Gdy mnie dotknęła poczułem coś w rodzaju dziwnego porażenia, jakbym właśnie miał tą nieprzyjemność kłótni z wyjątkowo zdenerwowanym magikiem. Syknąłem więc tylko, ale nie z powodu istotnego pieczenia w związku z zetknięciem się alkoholu z moją krwią, to byłem w stanie przetrzymać bez żadnych narzekań. Czemu więc z moich ust wydobył się ten dobrze znany wszystkim odgłos? Sam chciałem sobie zadać to pytanie. Po pierwsze byłem wstrząśnięty, bo przez przypadek jej kciuk również zetknął się z moją twarzą, wywołując tak cudowne ciepło, że aż poczułem nowe dreszcze. Było to dla mnie doznanie tak nowe i nieznane, że mógłbym je odkrywać jeszcze tak wiele razy, aż do znudzenia. Jej dłonie były takie delikatne i ostrożne jakby nowy rodzaj jedwabiu czy kaszmiru. Miała dość długie paznokcie a ja patrzyłem kącikiem oka na jej ręce, starając się zapamiętać ten widok. W końcu chciała już dłoń opuścić, co było dla mnie nie do wyobrażenia. Tak szybko miałem się rozstawać z tym moim małym źródłem przyjemności, którego doświadczyć było mi dane? Nie mogłem na to pozwolić, a już na pewno nie tak szybko. Zanim więc zdążyła się odsunąć i przejść do moich dłoni chwyciłem ją szybko za nadgarstek, lecz bardzo delikatnie. Tym razem spojrzałem w jej pełne zdziwienia oczy i uśmiechnąłem się tylko. Następnie jeszcze raz pozwoliłem sobie na odważny ruch i, nie gubiąc jej wzroku choćby na ułamek sekundy, przesunąłem jej rękę jeszcze raz po mojej ranie, w górę i w dół, nie śpiesząc się absolutnie, radując trwającą chwilą. W końcu muśnięciem puściłem ją powoli, a ta, jakby jeszcze zdezorientowana moimi śmiałymi czynami opuściła ją bardzo powoli. Poczułem, że na moich policzkach pojawia się swego rodzaju rumieniec, który prezentował wstyd. To uczucie wcale nie było adekwatne do tego, jak rzeczywiście się czułem. A czułem się cudownie, doprawdy. Spojrzałem na Tenebris raz jeszcze, zauważając, że ta robi to samo.
- Widzi pani, ominęła pani jedno miejsce. Przez tę omyłkę mógłbym się czymś zakazić. W każdym razie... Dziękuję za troskę. Nawet pani nie wie od jak dawnego czasu się nie spotkałem z takim uczuciem. Jeśli jednak to panią zaniepokoiło, to ponownie tego dnia przepraszam za mą śmiałość.- westchnąłem, chichocząc cicho, jeszcze ciszej niż powiedziałem te wszystkie słowa. Było raczej oczywistym, że o żadne zakażenia się nie martwiłem, ale miałem szczerą nadzieję, że dama uzna to za prawdziwy powód moich zachowań sprzed chwili. Nie żałowałem moich poprzednich decyzji, bo chyba czegoś takiego potrzebowałem aż nazbyt, by w tym momencie się przejmować dobrym tonem i manierami. Ja tylko wykorzystałem moją chwilę w trochę inny sposób niż wszyscy. Ponieważ reszta ludzi myśli, rozważa wszystkie za i przeciw i dopiero się decyduje. Ja jestem zabójcą. A ten zawód uczy tylko jednej rzeczy: Nie myśl, działaj. Mieliśmy posługiwać się instynktem jak zwierzęta, niezależnie od okazji. Tak też postąpiłem i ja, a przynajmniej tak sobie to tłumaczyłem.
< Tenebris? Uroczyście stwierdzam, że wykorzystałam mą szansę na love story, ale cii>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz