Stało się, moja siostra dzieliła już mój zamek wraz ze mną. Oczywiście nie zamierzałem kazać jej mieszkać w piwnicy, byłem w posiadaniu tak wielu pokoi, że spokojnie mogła sobie któryś wybrać. Stwierdziłem jednak, że (przynajmniej na razie) będzie się odnajdywać w pokoju Łabędzia, czyli tym samym w którym spędziła dzisiejszą noc. Uważałem, że żegnała się z rodzicielami stanowczo za krótko, raniąc ich uczucia. Nie miałem jednak zamiaru mówić jej o moich myślach, bo było to przecież niegrzeczne. Jak chciała, tak i zrobiła, chociaż pewnie nawet nie powiedziała rodzicom dokładnie gdzie mój zamek się znajdował, albo z kim to miała mieszkać. Cóż, nie liczyło się to teraz. Byłem taki szczęśliwy, że moja droga Flawia będzie już zawsze przy moim boku, nikt mnie jej nie odbierze. Wypatrywała teraz przez okno budynków hodowli najlepszych psów w całym mieście. Znałem osobiście jej właściciela, bo kiedyś spełniłem mu zlecenie, więc mogłem liczyć na naprawdę najlepszych towarzyszy, bo w końcu zasługiwała na takiego. Tylko ona się dla mnie liczyła, nikt nie był godzien choćby jej dotknąć. Ja, jako jej brat już zawsze będę jej bronił, tak sobie właśnie obiecałem. Przy mnie nie spotka jej żadna troska, razem już o wszystkim zapomni, rozjaśni swoją twarz i otrze na zawsze łzy. Ja byłem nieważny, moje poglądy i zmartwienia nadal we mnie pozostaną, będę mógł wszystko wspominać, płakać i cierpieć. Jednak teraz po tej melancholii mogłem pójść do mojej jedynej siostry, która to miała mi zastąpić brata, rodziców i narzeczoną w jednym. Czy da radę, czy mogę ją o to prosić? Chyba nie powinienem tyle wymagać, chciałbym tylko żeby już zawsze mi ufała i nigdy nie opuściła. Je też nie mogłem jej zranić w żaden sposób, nie pozwoliłbym sobie na kolejną stratę. Popatrzyłem na jej bagaże, na ten wręcz wymalowany entuzjazm na twarzy. Wyglądała dziś doprawdy przepięknie, pokojówki bardzo dobrze się spisały. W czerwonym było jej do twarzy, fakt, jednak trochę za dużo nałożyli jej tego agresywnego koloru. Wolałbym ją widzieć w jakimś delikatnym, subtelnym kolorze, takim jak jej wczorajsza piżama. Jednak kolor ubrania i piękny makijaż nie zmieniał faktu, że i tak widziałem w niej tę samą dziewczynę w męskich spodniach i niesfornym warkoczu, taką samą, jaką spotkałem ją pierwszym razem. Nie mogłem pozbyć się jednak wrażenia, że po tych zabiegach wygląda lepiej, jak na prawdziwą damę przystało. Nie mogłem się na nią napatrzeć, zapomniałem nawet o tym, że powinienem był wypatrywać jak i ona przez okno, udając zadowolenie. Szczerze mówiąc, fundowałem tego psa wyłącznie po to by uszczęśliwić Flawię, sam bym się na ten zakup nie zdecydował. Lubiłem co prawda psy czy inne zwierzęta, jednak nie potrafiłem się jakoś do nich przywiązać. Ich żywot był tak krótki, a one i tak nie potrafiły nic dobrze wyrazić. Miałem tylko nadzieję, że moja siostra zachowa się rozsądnie i nie będzie spała z tym zwierzęciem w jednym pokoju. Sam zastanawiałem się, gdzie go umieścić na noc, bo w dzień będę musiał przeboleć, iż ten będzie biegał po ogrodzie, albo co gorsza po zamku. Westchnąłem cicho, starając się nie zwracać na swoją osobę uwagi. Zbliżaliśmy się już do celu, więc wyprostowałem się na miejscu i czekałem. W końcu kareta zatrzymała się z głośnym rżeniem koni. Woźnica zszedł ze swojego miejsca i otworzył nam drzwi. Puściłem dziewczynę przodem, a ta, wspierając się na dłoni mężczyzny, wysiadła z powozu. Sam poprawiłem moją marynarkę o kolorze lazury i białymi dodatkami, a następnie również opuściłem karetę. Wspierałem się o stylową laskę, wykonaną z doskonałego czarnego hebanu, a jej rękojeść zakończona była pięknym kryształem w kształcie kuli. Zrobili mi ją na zamówienie, lecz używałem takowej bardzo rzadko i tylko wtedy, gdy niezwykle zależało mi na wizerunku. Szliśmy tak po tym bruku, gdy naprzeciw wyszedł nam niski człowieczek w meloniku. Ukłoniliśmy się sobie po starej znajomości, następnie pocałował Flawię w dłoń. Dobrze, że miała rękawiczkę, bo nie zasługiwał na taki gest.
- Chcemy sobie wybrać psa razem z tą damą. Przygotuj jak najlepsze, liczę na ciebie.- podkreśliłem słowo "najlepsze", aby zrozumiał, że jeśli cokolwiek złego stanie się z wybranymi przez niego kandydatami, to szybko zapomnimy o naszych ostatnich interesach. Ten tylko pokiwał energicznie głową i pognał na złamanie karku do budynków. Wszystkiemu towarzyszył odgłos szczekania psów, widziałem nawet niektóre. Poszliśmy we wskazanym kierunku do pomieszczenia. Usiadłem na kanapie, moja przybrana siostra w takim przypadku postąpiła tak samo. Zapaliły się świece a na namalowanej na podłodze linii stanęły duże psy, jak i szczeniaki. Zatrzymały się jak oparzone przed wyznaczoną granicą i usiadły na gwizdek dobiegający z lewej strony. Tresowane, to bardzo dobrze. Przełożyłem nogę na nogę i przechyliłem się bliżej. Przyszedł do nas w końcu mężczyzna w meloniku i oświadczył nam, nie ukrywając stresu, że są to jego najlepsze czempiony. Wyjąłem z kieszeni kilka monet i wcisnąłem mu do kieszeni.
- W takim razie pokaż nam, jak się zachowują.- warknąłem, opanowując się z trudem na rzucenie się na tego zdradliwego sknerę z pięściami. Zależało mu tylko na tym, by zarobić jak najwięcej na naszych odwiedzinach. Może nawet odzyska dzisiaj zapłaconą mi niegdyś kwotę, kto wie? Miałem to w szczerym poważaniu, liczyła się tylko radość na twarzy Flawii. Mężczyzna klasnął w ręce, a psy położyły się na znak, wszystkie prosto i idealnie. Potem wziął wielki kawałek mięsa i przesunął każdemu z nich przed nosem. Żaden nie rzucił się na jedzenie, choć widać było, jak tego pragną w ich błyszczących oczach. Potem odbyło się rzucanie przedmiotami na odległość i łapanie przez tych kudłatych przyjaciół człowieka. Wszystko robiły jak na zawołanie, jakby były zaprogramowane. Było to fakt faktem idealne, ale jakże nudne. Chciałbym trochę bardziej niezależnego psa, więc po chwili całe przedstawienie mi się znudziło i patrzyłem już tylko nieobecnie na te stworzenia, tak starające się, by zaprezentować się z jak najlepszej strony. Wiedziały, że dziś któryś z nich opuści tą hodowlę, znajdzie prawdziwy dom, gdzie będzie się zwracać uwagę wyłącznie na niego. Zacząłem nerwowo stukać palcami o rant kanapy, chciałem już by Flawia zdecydowała. Wreszcie zgasło światło, a potem pomieszczenie znów rozbłysło równomiernie. Zobaczyłem mnóstwo klatek z psami, które już przestały szczekać. Kiwnąłem głową w udawanej podzięce do niziołka i podszedłem do mojej siostry z mocno bijącym sercem. Moje kroki odbijały się echem od podłogi, a oczy wszystkich zwierząt zwrócone był na mnie.
- Możesz wybrać którego tylko chcesz. No już, obejrzyj je sobie.- rozpromieniłem się, wskazując otwartą dłonią na wszystkie psy. Dziewczyna nie czekała dłużej, tylko pobiegła do wszystkich zwierząt jakie nas otaczały. Nie miałem zamiaru jej przeszkadzać, więc usiadłem powtórnie na mebel i czekałem spokojnie. Tamten podreptał za moją siostrą, zapewne by namówić ją na zalety jak najdroższych pupili. Nie przeszkadzało mi to, wierzyłem, że dziewczyna wybierze rozsądnie. Myślałem, czy wolałbym aby wybrała dorosłego osobnika czy też szczeniaka. Rasowy czy kundel, było mi wszystko jedno. Chodziło tu tylko o to, by siostrzyczka była szczęśliwa i zapomniała o żałobie po swoim byłym przyjacielu i towarzyszu zarazem. Oparłem się wygodnie i zamknąłem oczy. Miałem tak teraz czekać nieskończoność, czy tylko kilka minut? Nic nie było dla mnie teraz pewne. Nigdy nie miałem ukochanego zwierzaka, choć zawsze obracałem się w ich towarzystwie. Nigdy jakoś nie odczuwałem potrzeby posiadania takiego towarzysza, wolałem ludzi po stokroć. Może jednak wiedząc, że będzie ten osobnik nowym lubym Flawii, mógłbym się przekonać do tego nowego członka rodziny. Nagle usłyszałem szybkie kroki i otworzyłem oczy. Wstałem i podszedłem do Flawii, która chwyciła mnie za dłoń i poprowadziła w kierunku wiodącym zapewne do jej wybrańca. Była rozpromieniona, więc ja też się rozluźniłem. Kazała mi zamknąć oczy i czekać. Byłem bardzo ciekawy, jak to wygląda nasz przyszły podopieczny.
< Flawio? Tobie zostawiam opis>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz