.

.
.
.

czwartek, 15 stycznia 2015

Od Florany - Cd. Faraelli

Florana szła za Erin do małej komnaty służącej za parzelnię herbaty. Była jednak tak słaba, że upadła na progu. Dziewczyna krzyknęła ale nikt nie mógł jej usłyszeć. Oprócz dżina który związał z nią nić życia. Pojawił się w lekkim błysku złota i delikatnie chwycił wróżkę, kładąc na sofie.
- Bardzo z nią źle? - zapytała szeptem Erin, odciągając go na bok.
- Niestety teraz chyba będzie coraz gorzej. Mogłem ją obudzić, ale to czy przeżyje zależy od niej. A ona... chyba nie chce żyć.
Erin pokręciła głową.
- Dlaczego?
- Nie wiem. To wróżka. One są delikatniejsze od ludzi. A Florana widziała w swoim życiu wiele zła. I to ją załamało. Ostatnio umarła jedna z jej sióstr. Poczułem to gdyż ją też poznałem. Gdy umiera jakaś wróżka z rodziny, najbliżsi czasami czują ostatnie tchnienie ich bólu. - tłumaczył.
- To... okropne.
- Niestety. Ale tu nie może zostać. Nie z tym demonem który skazał ją na śmierć.
Wyszli na zewnątrz aby jej nie denerwować. W tym czasie Florana otworzyła niemal szare oczy i westchnęła ze zgrozy. Wstała, kierując się do okna. Skrzydła były niemal bezużyteczne. Podobne teraz do kruchego pergaminu. Mimo to i tak wyskoczyła. Wylądowała miękko na trawie i ruszyła do ogrodu. Po kilku krokach opadła zmęczona. Dotknęła roślin, ale te nie odpowiedziały. W oczach pojawiły jej się łzy. Zagryzła usta i ponownie spróbowała. Tym razem przyszedł ból. Całą dłoń pokryła maleńka siateczka srebrnych run powodując niezwykłe cierpienie. Dziewczyna krzyknęła i osunęła się na trawę oddychając z trudem. Nie mogła tu zostać. Nie tam gdzie jej nie chcą. Wstała, zmuszając do straszliwego wysiłku wyczerpane ciało. Musiała go odnaleźć. Aby przynajmniej się pożegnać.

~~*~~
Raphaela znalazła w jednej z wielkich komnat. Stał odwrócony tyłem do wejścia, naprzeciw wielkiego kominka.
- Raphaelu. - jej głos był cichutki jak westchnienie.
Odwrócił się a w ciemnych oczach nie dostrzegła nic. Stłumiła ukłucie bólu i podeszła do niego.
- Nie będę już dla ciebie ciężarem. Wiem, że mnie nienawidzisz, dlatego nie chcę cię zmuszać do oglądania mojej twarzy. - stłumiła szloch i spojrzała hardo. - Nie musisz już udawać Raphaelu. Ja znam prawdę. Wiem, że od początku mnie okłamywałeś. Bawiłeś się mną i moimi... moimi uczuciami. - ponownie głos się załamał. Zamknęła oczy i wzięła kilka oddechów dla uspokojenia drżenia ciała. Z rozpędu uderzyła małymi piąstkami w jego pierś, a łzy popłynęły niepowstrzymane. - Tylko dlaczego aż tak bardzo mnie nienawidzisz! Oszukiwałeś mnie! A ja głupia myślałam, że mnie lubisz. Wszystkie twoje słowa były kłamstwem? Chciałeś mnie wypuścić a teraz z nienawiścią spoglądasz gdy wróciłam. Więc to też było kłamstwo! - uderzyła piątkami w niego, szlochając. - N...nie martw się. Już nikomu nie zaufam. Nigdy... Przy swojej okrutnej zabawie zapomniałeś, że po drugiej stronie jest druga osoba... ja. - odwróciła się plecami i zaciskając piąstki ruszyła chwiejnym krokiem do wyjścia. - Mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze osobę której nie będziesz traktował jak mnie... jak naiwną, żałosną istotę.

<Raph? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz