- Bardzo z nią źle? - zapytała szeptem Erin, odciągając go na bok.
- Niestety teraz chyba będzie coraz gorzej. Mogłem ją obudzić, ale to czy przeżyje zależy od niej. A ona... chyba nie chce żyć.
Erin pokręciła głową.
- Dlaczego?
- Nie wiem. To wróżka. One są delikatniejsze od ludzi. A Florana widziała w swoim życiu wiele zła. I to ją załamało. Ostatnio umarła jedna z jej sióstr. Poczułem to gdyż ją też poznałem. Gdy umiera jakaś wróżka z rodziny, najbliżsi czasami czują ostatnie tchnienie ich bólu. - tłumaczył.
- To... okropne.
- Niestety. Ale tu nie może zostać. Nie z tym demonem który skazał ją na śmierć.
Wyszli na zewnątrz aby jej nie denerwować. W tym czasie Florana otworzyła niemal szare oczy i westchnęła ze zgrozy. Wstała, kierując się do okna. Skrzydła były niemal bezużyteczne. Podobne teraz do kruchego pergaminu. Mimo to i tak wyskoczyła. Wylądowała miękko na trawie i ruszyła do ogrodu. Po kilku krokach opadła zmęczona. Dotknęła roślin, ale te nie odpowiedziały. W oczach pojawiły jej się łzy. Zagryzła usta i ponownie spróbowała. Tym razem przyszedł ból. Całą dłoń pokryła maleńka siateczka srebrnych run powodując niezwykłe cierpienie. Dziewczyna krzyknęła i osunęła się na trawę oddychając z trudem. Nie mogła tu zostać. Nie tam gdzie jej nie chcą. Wstała, zmuszając do straszliwego wysiłku wyczerpane ciało. Musiała go odnaleźć. Aby przynajmniej się pożegnać.
~~*~~
Raphaela znalazła w jednej z wielkich komnat. Stał odwrócony tyłem do wejścia, naprzeciw wielkiego kominka.- Raphaelu. - jej głos był cichutki jak westchnienie.
Odwrócił się a w ciemnych oczach nie dostrzegła nic. Stłumiła ukłucie bólu i podeszła do niego.
- Nie będę już dla ciebie ciężarem. Wiem, że mnie nienawidzisz, dlatego nie chcę cię zmuszać do oglądania mojej twarzy. - stłumiła szloch i spojrzała hardo. - Nie musisz już udawać Raphaelu. Ja znam prawdę. Wiem, że od początku mnie okłamywałeś. Bawiłeś się mną i moimi... moimi uczuciami. - ponownie głos się załamał. Zamknęła oczy i wzięła kilka oddechów dla uspokojenia drżenia ciała. Z rozpędu uderzyła małymi piąstkami w jego pierś, a łzy popłynęły niepowstrzymane. - Tylko dlaczego aż tak bardzo mnie nienawidzisz! Oszukiwałeś mnie! A ja głupia myślałam, że mnie lubisz. Wszystkie twoje słowa były kłamstwem? Chciałeś mnie wypuścić a teraz z nienawiścią spoglądasz gdy wróciłam. Więc to też było kłamstwo! - uderzyła piątkami w niego, szlochając. - N...nie martw się. Już nikomu nie zaufam. Nigdy... Przy swojej okrutnej zabawie zapomniałeś, że po drugiej stronie jest druga osoba... ja. - odwróciła się plecami i zaciskając piąstki ruszyła chwiejnym krokiem do wyjścia. - Mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze osobę której nie będziesz traktował jak mnie... jak naiwną, żałosną istotę.
<Raph? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz