Przykryłam się szczelnie i położyłam tyłem do nich, nie spałam jednak. Nasłuchiwałam, rumieniec cały czas nie znikał, ale co się dziwić. Chciał, czy nie, widział mnie nago. To był wystarczający powód by go tak potraktować. Usłyszałam jak koło północy odlatuje, zapewne "jaśnie hrabia" z urażoną dumą, obraził się niczym panienka. Mało mnie to obchodziło, a przynajmniej tak sobie powtarzałam w myślach. Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. Yuniego nadal nie było, a Mediterano spał jeszcze. Postanowiłam chwile poczekać. Słońce było już wysoko, a chłopaka jak nie było tak nie ma. Nie chciałam dłużej czekać, niech se lata gdzie chce. Jak będzie chciał to nas znajdzie. Spakowałam swoje rzeczy, ugasiłam resztki ogniska i obudziłam śpiącego smoka. Dziś marsz szedł mu znacznie lepiej, nie spowalniał mnie aż tak jak poprzednio. Szliśmy długo w ciszy, nie miałam ochoty rozmawiać. Wciąż buzowało we mnie po poprzednim wieczorze, a na samą myśl zalewałam się rumieńcem. Droga jaką szliśmy zaczęła stawać się coraz bardziej stroma. Wkroczyliśmy w góry. Z czasem łagodne pagórki zmieniły się w skalne szlaki. Popołudniu trafiliśmy na drogę zawieszoną wysoko na skraju urwiska.
-O co wam wczoraj chodziło?- Zapytał w końcu po całym dniu ciszy Medi. Przeszedł mnie dreszcz, a nogi ni się ugięły. Zachwiałam się i przez chwilę myślałam, iż spadnę. Ale chłopak złapał mnie mocno za połać koszuli i odzyskałam równowagę.
-Nic.- Wybełkotałam zażenowana, uszy i poliki piekły niemiłosiernie. Mediterano westchnął tylko, ale nie drążył tematu. Słońce chyliło się ku zachodowi. Musieliśmy znaleźć miejsce do snu, bo ta droga po zmroku nie była najbezpieczniejsza. Zauważyłam półkę w skale. Niewielkie rozszerzenie ścieżki, ale wystarczające. Nie było sensu szukać dalej, zaraz miały zapaść całkowite ciemności. Położyliśmy się tym razem bez ogniska. Przegryzając jedynie po owocu. Zasnęłam szybko i głęboko.
< Yunashi? Mediterano? Wybacz, że takie nudne, ale wenę szlak trafił... :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz