Seen wspinał się powoli na kolejny szczyt. Śnieg nieprzyjemnie trzeszczał pod ogonem a lodowate ciarki przebiegały mu wzdłuż kręgosłupa. Był bardzo odporny, jasne... ale żeby ścigać go tak długo?! To już chyba przesada! Miał ochotę odwrócić się i ignorując zmęczenie, nawciskać tym idiotycznym ssakom nazywającym siebie inteligentnymi ludźmi.
Uznał jednak, że lepiej się nie zatrzymywać. Miał na sobie długi płaszcz oblodzony w niektórych miejscach. Mocna wichura niosła ze sobą śnieg który wchodził do oczu. Wielkie metalowe ostrza były złożone, zacięły się kilka godzin temu kiedy przymarzły i już nie mógł ich używać. Nie porzucił ich jednak. Były bardzo ważne. To symbol. Jedyne co zostało z jego spustoszonej ojczyzny. Zacisnął zęby i sunął dalej. Od dwóch godzin nie słyszał pogoni ale wiedział, że wciąż tam są. Był zbiegłym niewolnikiem, bardzo cennym. Nie odpuszczą tak łatwo. Żywy Nag, w dodatku starożytny. Nieee.
Spostrzegł niemal zasypany wylot jaskini. Zastanowił się ale wiedział, że jeszcze kilka godzin na mrozie i zamarznie. Wolał znacznie cieplejsze rejony. Nie widział sensu w zacieraniu podłużnych śladów które zostawiał wężowy ogon. I tak były świetnie widoczne mimo wichury. Westchnął i ignorując zmęczenie, głód i pragnienie, zaczął się czołgać do jaskini. Okazała się całkiem spora. Z zadowoleniem stwierdził, że jest nieco cieplej. Otrząsnął się ze śniegu i wydłubał go ze szczelin hełmu. Musiał stawić czoło prześladowcom. Jak zawsze.
Po kilku chwilach był mniej więcej zorientowany w otoczeniu. Jaskinia nie miała innego wyjścia. Niestety. Gdy usłyszał ciche nawoływania ludzi, spiął się gotowy do ataku.
- No dalej... - wyszeptał.
Kilku wskoczyło przez wejście, rozrzucając śnieg. Rzuciło w niego włóczniami ale uchylił się z ociąganiem. Zimno nieco spowolniło reakcje. Jedna otarła się o ramię, rozdzierając materiał płaszcza. Skrzywił się. Diamentowa ostrza niestety mogły go zranić. Trzasnął ogonem w lód a ten popękał nagle. Z krzykiem spadli kilka metrów niżej. Seen ocknął się szybciej i czujnie rozejrzał wokół. Zwykle nie przywiązywał wagi do piękna krajobrazu, ale teraz nawet jego zachwyciło. Gdziekolwiek nie spojrzał widział... lodowe drzewa. Miały tak delikatne liście jakby byle powiew miał je zniszczyć. Gdzieniegdzie ustawiono piękne rzeźby przypominające kryształy. Delikatna trawa uginała się z cichym chrzęstem. Wiedział, że nie powinno ich tu być. Przez krótką chwilę nawet zapragnął chronić cudowny raj, potem szara rzeczywistość zdzieliła go włócznią po głowie... dosłownie. Spojrzał wściekły. Wojownicy okrążyli go i zarzucili grube sieci. Wrzasnął aż niektóre dzwoneczki kwiatów pospadały ze słodką muzyką. Zaczęli go bić. Niemal nic nie czuł przez grube łuski ale w końcu został powalony na ziemię.
- No dalej! Padnij! - krzyknął jeden celując w twarz.
Seen wypluł zielonkawą krew z przegryzionego języka. Nie miał sił wstać. Niech ich zaraza weźmie. Nagle poczuł coś najgorszego ze wszystkich... przemianę.
Raz na dobę MUSIAŁ przybrać postać słabego człowieka. Wredna natura na pewno śmiała się teraz niesamowicie z własnego żartu. Jemu nie było do śmiechu. Wśród krzyków wojowników, stał się człowiekiem z czerwonymi włosami i oczami. Ścisnął ostrze ale kolejny cios w tył głowy pozbawił go przytomności. Gdyby jeszcze chwile poczekał ujrzałby dziwną istotę skrytą nieopodal pośród drzew. To był jej dom a oni właśnie nieźle nabrudzili.
<Faraello? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz