Nie zdołałem powstrzymać szerokiego uśmiechu i tylko pokręciłem głową.
- Florano, czy aby przypadkiem nie poprzestawiali ci czegoś pod tą czupryną? - skrzat pogroził sękatym palcem, jednak w jego oczach dostrzec można było iskierki rozbawienia.
- Chciałam tylko ciasteczko. - szepnęła cichutko zawstydzona jak mała dziewczyna.
Z ociąganiem postawiłem wróżkę na ziemi i przysiadłem na niewielkim stołku przy równie niskim stole. Szaman zajął miejsce na przeciwko, spoglądając z troską na drobną postać dziewczyny wyjadającej kruche ciastka ze słoika i zaglądającej w każdy kąt domostwa. W niczym nie przypominała smutnego stworzenia zakutego w kajdany, jakie napotkałem.
- No dobrze, Opowiedz mi Acairze jak doszło do całego zdarzenia. - przenikliwe oczy skrzata zdawały się przeszywać mnie na wskroś.
Zmarszczyłem brwi i w zamyśleniu potarłem brodę.
- Podczas rutynowego patrolu przydzielonego mi rewiru natknąłem się na bandę nekromantów z towarzystwie wampirów i ghuli. Obserwowałem ich jakiś czas, pozostając w ukryciu. Wspominałem ci już Minabi jak wiele mrocznych istot ostatnimi czasy napotykamy w lesie. Podążali na wschód zapewne do granic Jivany i dalej ku rzece Sinir. Podobno mają w jej pobliżu kilka posterunków. Niestety na razie nie udało nam się ustalić ich położenia. - skrzat pocieszająco poklepał mnie po ręce, dając jednocześnie znać, że odbiegam od tematu.
Odchrząknąłem cicho, obserwując skrzydlatą istotkę. Zdążyła już odłożyć pusty słoik i usiadła w pobliżu ze znudzoną miną. W oczach dziewczyny przemknął cień źle skrywanego lęku i smutku.
- Dostrzegłem ją przypadkiem, kiedy jeden z wampirów postanowił po kryjomu upuścić wróżce trochę krwi. Jeden z nekromantów w porę zareagował, ratując tym samym dziewczynę przed niechybną śmiercią. Podobno przywódca potrzebował jej krwi do wskrzeszenia ważnego trupa.
- To dawny pan ich klanu, za życia posiadał wielką moc. - cichutki głosik wróżki zaskoczył mnie, wyrywając tym samym z niewesołych myśli.
- Szykuje się wojna. Acairze musisz opuścić lasy Jivany i zabrać ze sobą Floranę w bezpieczne. Miejsce. Coś mi mówi, że jest ważnym kluczem. Podążajcie na północ do mojego krewniaka, powinien udzielić wam dalszych wskazówek.
<Florano?>
Odchrząknąłem cicho, obserwując skrzydlatą istotkę. Zdążyła już odłożyć pusty słoik i usiadła w pobliżu ze znudzoną miną. W oczach dziewczyny przemknął cień źle skrywanego lęku i smutku.
- Dostrzegłem ją przypadkiem, kiedy jeden z wampirów postanowił po kryjomu upuścić wróżce trochę krwi. Jeden z nekromantów w porę zareagował, ratując tym samym dziewczynę przed niechybną śmiercią. Podobno przywódca potrzebował jej krwi do wskrzeszenia ważnego trupa.
- To dawny pan ich klanu, za życia posiadał wielką moc. - cichutki głosik wróżki zaskoczył mnie, wyrywając tym samym z niewesołych myśli.
- Szykuje się wojna. Acairze musisz opuścić lasy Jivany i zabrać ze sobą Floranę w bezpieczne. Miejsce. Coś mi mówi, że jest ważnym kluczem. Podążajcie na północ do mojego krewniaka, powinien udzielić wam dalszych wskazówek.
<Florano?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz