Malheur z lekkim uśmiechem ucałował jej głowę.
- Jesteś ciekawą osóbką.
- Chym?
- Tak. Jako jedyna się nie boisz. Ale twoje irytujące pogodzenie z losem działa mi na nerwy.
- Przepraszam.
Prychnął i wstał z nią u swego boku. Zrobił to tak zwinnie, że dziewczyna wciąż była przytulona. Odskoczyła z lekko czerwonymi policzkami.
- No dobra. Chcesz coś zjeść czy od razu wyruszamy?
- Ja... nie wiem.
- Zjesz tam. - puścił jej oko i machnął skrzydłem w kierunku lustra.
Tafla przybrała złowrogi, czarny kolor. Wyglądała teraz jak stłumiony wir który chce wessać cały świat. Blair skryła się za demonem.
- Wiesz, że to niezbyt mądre? Akurat mnie wybierasz na tarczę?
- No... nie ma tu nikogo innego.
- Ja jestem powodem tego wszystkiego kotku.
Wyczuł, że zadrżała za jego plecami. Ale mimo to podziwiał jej upór i odwagę. Wielu odważnych wojowników miękło w obliczu nieskończonego wiru otchłani. Podał jej dłoń. Ponownie go zdziwiła. Przyjęła bez zwłoki i ufnie poszła z nim. Mocny wiatr targał jej włosami. Lodowate zimno wpełzło nieproszone na skórę. Brak powietrza wyduszał oddech z płuc. Dusiła się... zamarzała... umierała.
W jednej chwili wszystko się skończyło tak nagle, że upadła łapiąc łapczywie oddech. Na skórze miała delikatny szron który szybko topniał w ciepłych promieniach słońca. Nieustanny szum spadającej wody zagłuszał wszystko inne. Malthael stał nad nią z dziwnym uśmieszkiem. Skrzydła trzymał tak aby odgrodzić się od promieni słonecznych. Latające w powietrzu wodne drobinki przylgnęły do niego, błyszcząc się pięknie jak klejnoty. Wodospady. Były tuż obok. Wystarczyło skoczyć aby wszystko zakończyć.
Demon chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie. W bezpieczny obręb ramion.
- Więc jak? Lot nad wodospadem? - zapytał do ucha.
<Blair? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz