.

.
.
.

środa, 7 stycznia 2015

Od Annabeth - Cd. Alastora

Był podejrzanie miły. Bardziej spodziewałaby się krzyków, kłótni, a nawet rękoczynów... Przynajmniej tak było za każdym razem kiedy zrobiła coś nie tak w domu. Syknęła cicho. Poparzone ręce bolały niemiłosiernie, do tego zdawały się pulsować.
- Annabeth...- zaczął Alastor
Nie pozwoliła mu dokończyć, a wręcz bezczelnie mu przerwała.
- Już idę.- mruknęła pod nosem
Mężczyzna bąknął coś pod nosem, a potem zakaszlał. A poczucie winy u Annabeth rosło i rosło. Może nie powinna uciekać? Gdyby nie jej decyzja- mag byłby zdrowy, a statek nadawałby się do użytku. Szła za nim ze spuszczoną głową. Myślała co będzie dalej. Może jakoś udałoby się jej odwdzięczyć? Ale jak? Pieniędzy miała tyle co nic, pomysłów brak. Szła przed siebie, czasem skręcając za mężczyzną. Myślami uciekła gdzieś daleko, poza barierę tego świata. Pogrążona w myślach nie zdawała sobie sprawę z tego co dzieje się w rzeczywistości. Poczuła mocniejsze szarpnięcie, aż prawie wywaliła się.
- Aj! Co się stało?!- spanikowała
- Nie krzycz, proszę.- odparł Alastor
- Przepraszam.
Weszła za nim do małego pomieszczenia. Ruchem ręki nakazał jej usiąść, co wykonała bez zbędnych sprzeciwów.
~*~
Następne dziesięć minut minęło w akompaniamencie jęków i krzyków nastolatki. O ile opatrywanie prawej ręki dało się jeszcze wytrzymać, to z lewą było o wiele gorzej.
- Aua!- wrzasnęła
- Jak z dzieckiem.- wymruczał ciemnowłosy
Pokręcił lekko głową, zawiązując supełek.
- Już.- oznajmił
- Au... Dziękuję.- mimo bólu uśmiechnęła się
Po raz pierwszy od wybuchu pożaru odważyła się spojrzeć na niego. Wyglądał nieznacznie lepiej niż rano, to dobrze świadczyło. Podsunął sobie stołek i usiadł obok niej.
- Powinnaś być bardziej uważna.
- Wiem.
- Mogłaś w najlepszym przypadku poważnie uszkodzić sobie zdrowie.
- Wiem.
- To bardzo dobrze, że wiesz.
- Przepraszam cię.- wyszeptała, poczucie winy zżerało ją od środka- Nie powinnam prosić cię o tak wielką przysługę...
- Ann...
- Eh... już lepiej by było gdybym tam została. Wtedy nie zachorowałbyś, a Asteria... eh... zawsze wszystko psuję...
Nastąpiła chwila głuchej ciszy, przerwana została przez Annabeth. Pewnie znów nabrała "weny".
- Przy pierwszym spotkaniu prawie cię zabiłam, potem wpadliśmy do fontanny, jeszcze ten cały Mestori...
< Alastor? Ann zebrało się na użalanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz