-No już dziecinko...Nie płacz mała-powiedział i z czułością ją objął
Spojrzała na jego twarz. Tak dawno go nie widziała. Dlaczego ojciec
wmawiał jej i Lilith, że ukochany pradziadek zmarł? I dla czego tak
łatwo poradził sobie z jej oprawcą? Mówili wszyscy, że jest normalnym
człowiekiem.
Malador zaśmiał się pogodnie i delikatnie poczochrał jej włosy. Zupełnie nie przejmował się zbliżającym się demonem
-Dawno cie nie widziałem kochana!-powiedział po czym dodał zgadując jej
myśli-Kiedyś takie mówienie było łatwiejsze niż wyznanie całej prawdy.
Garuda ze wściekłością chciał rzucić się na jej opiekuna jednak nim
Clary zdążyła krzyknąć nekromanta wstał i z ponowną łatwością odrzucił
wroga. Zaliczył on kolejną ścianę.
-Hm..czyżby nie uczono, że rozmowy się nie przerwa?-prychnął i ponownie przytulił Clary.
Wtulając się w niego czuła wolność i swobodę a ramiona oddzielały ją od
wszelkiego zła. Demon próbował się podnieść i wyzywał duchy za bark
ostrzeżeń, natomiast starzec miał to kompletnie gdzieś. Był o wiele
silniejszy od przeciwnika. Skupił się teraz zupełnie na dawno
niewidzianej Clarissie.
-Hm..przy naszym ostatnim spotkaniu miałaś 8 lat! Jakże ten czas szybko leci...Wyrosłaś na piękną dziewczynę..
Uzdrowicielka była zupełnie oszołomiona. Nie wiedziała co o tym myśleć i co odpowiedzieć swemu wybawcy.
Teraz wiedziała, że demon jej nie zagraża chodź wciąż uparcie starał się dopiąć swego.
<Garu, coś ktoś? xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz