Clarissa skuliła się o ile to możliwe będąc przypiętym do ołtarza. Zapłakała cichutko.
- Nie robiłbym tego na twoim miejscu. - powiedział duch.
- Dlaczego? - warknął demon.
- Właśnie duchy zaczęły plotkować, że zbliża się jej dziadek. A właściwie pra...praprapra... no dziadek. - powiedział zadowolony.
Wcale nie podobało mu się jak traktowano dziewczynę. Dlatego z przyjemnością to mówił.
- Kto niby? I tak jej nie znajdzie!
- Już znalazł. Mówię przecież, że wściekł się i tu zmierza.
Garuda wydał się nieco mniej pewny niż przed chwilą.
- Kim on jest?
Clarissa spojrzała przytomniej. Pradziadek?
- To Malador.
Demon zachłysnął się zaskoczony.
- CO?! Ale... ale on nie żyje od stuleci.
- Powiesz mu to jak już tu wparuje. O ile będzie chciał słuchać. A chyba nie, po tym co zrobiłeś jego wnuczce.
- Kłamiesz! On nie żyje!
Duch oparł się o ścianę i prawie przeleciał na drugą stronę.
- Malador. Nom, jest bliziutko. Można powiedzieć, że praktycznie na progu.
- Zaklęcia go powstrzymają.
Usłyszeli głuchy huk, a drobinki z sufitu posypały się im na głowy.
- Tak myślisz? Uwierz mi on bardzo lubi te dziewczyny. Są jedynymi które toleruje i uznał jako swoje latorośle. Nie chcesz wejść mu w drogę.
- Do diabła z tym! - wrzasnął chwytając ją za włosy i przykładając sztylet do gardła.
W tym samym momencie wybuch wstrząsnął ruinami. Tuż obok Garudy, w zielonym obłoku pojawił się wysoki mężczyzna w ciemnoczerwonym płaszczu. Spod sporego kaptura błysnęły zielone oczy. Chwycił mocno za nadgarstek demona i ze spokojem odciągnął od szyi dziewczyny. Gdy niebezpieczeństwo minęło odrzucił go z nekromantycznym błyskiem na pobliską ścianę. Spojrzał na ducha.
- Nie uprzedziłeś mnie wczesniej. - warknął straszliwym szeptem.
- Wybacz Panie.
Wyszeptał zaklęcie a łańcuchy zamieniły się w proch.
<Clarisso? Spotkanie rodzinne? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz