Siedziałam wytrwale przy Kapitanie. Co jakiś czas zasypiał i budził
się..te kilkuminutowe sny musiały sprawiać mu okropny ból. Gdy ponownie
się obudził pomogłam mu wstać, z moją pomocą położył się na łóżku.
-Meg..idź stąd. Idź..-wyszeptał.
-Nie.-odpowiedziałam stanowczo.
-Wynoś się stąd. Nie rozumiesz że mogę zrobić coś za co znienawidzisz mnie na zawsze?-warknął.
-Ty chciałeś mi pomóc za wszelką cenę. Ja też chcę ci pomóc rozumiesz?
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Meg..
-Dobrze słyszałeś. Chcę ci pomóc za wszelką cenę i ze wszystkich sił.
Będę tu przy tobie do upadłego. Nie chcę cię stracić..słyszysz? Nie
chcę.-po moim policzku spłynęła pojedyncza łza jednak szybko ją otarłam.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie jak w obrazek. To naprawdę coś dla niego
znaczy. Zbliżyłam się do niego i ucałowałam go w czoło. Co się ze mną
dzieje? Tak bardzo się boję..
Usiadłam przy nim na krańcu łóżka.
(Nessar?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz