.

.
.
.

sobota, 3 stycznia 2015

Od Dantego - Cd. Tari

Wóz trząsł i podskakiwał niemiłosiernie. Za każdym razem jego ciałem wstrząsał niesamowity ból. Krigar starał się jak mógł, ale niewiele był w stanie pomóc. Szeptał swoje bezużyteczne zaklęcia doprowadzając wojownika do szału. Miał ochotę go udusić. Zabić ich wszystkich, byle tylko zakończyć mękę. Wodził rozgonionym wzrokiem wokół. Nie wiedział co się dzieje! Nigdy tak się nie czuł. Przecież nie mógłby skrzywdzić własnego brata i... Tari. Mógłby? Jęknął i chwycił się za głowę. Szepty, znowu powróciły. Tym razem bardziej słyszalne. Mógł z przerażeniem rozróżnić słowa.
- Zabij... zabij...
- Nie. - szepnął.
Krgar podskoczył do niego.
- Dante?
- Odejdź. - szeptał nie otwierając oczu.
Co się z nim działo? Dlaczego był tak wściekły?
- Jak się czujesz?
Poczuł chłodną rękę chłopca na czole.
- Odejdź! - krzyknął i chwycił go za gardło z lubością ściskając coraz mocniej.
Nieszczęsny dusił cię i próbował uwolnić z morderczego uścisku. To jego brat! Jak mógł chcieć go skrzywdzić! Puścił w końcu, ale z trudem panował nad własnym ciałem. Znaki na bladej skórze zaogniły się jakby płonęły.
- Krigar, przepraszam... przepraszam... - szeptał drżąc coraz mocniej.
Poczuł straszne mdłości ale powstrzymał się przed zwróceniem żałosnego posiłku.
- Co się dzieje Dante? - wychrypiał chłopak ściskając obolałe gardło.
- Wyjdź do cholery! - wrzasnął nagle wojownika a dotąd niebieskie oczy przygasły stając się czarne jak noc. - Wyjdź... ja nie panuję nad tym... słyszę ich! Jak wrzeszczą w mojej głowie! Chcą abym cię zabił! Wyjdź!
Krigar potykając się z zaskoczenia wypadł z wozu. Tari spostrzegła to i podjechała do niego. Zsiadła zwinnie, pomagając wstać roztrzęsionemu. Na gardle miał czerwone ślady.
- Krigar? Co z Dante?
- On...
- No co? - spojrzała na jego szyję. Miał roztrzęsione spojrzenie. - Co sie dzieje!
- On... on chciał mnie zabić.

~~*~~
Rakanoth z lekkim uśmiechem zorientował się co robi Shadow.
- Sprytny jesteś. Rozumiesz więcej niż myślałem. - poklepał go po łebku. - Ale nie teraz. Musisz odpocząć. Być silnym i wypoczętym.
Kiwnął pierzastą głową i ułożył się wygodniej na ziemi. Namiot zafurkotał nieco, gdy pobliskie żywiołaki startowały do lotu.
- Jak się prześpisz to cię nakarmię. Ale nie szybciej. - ostrzegł słysząc cichy, niezadowolony pisk.
Musiał rozpocząć przygotowania. Tak mało czasu zostało do skończenia rytuału który zapoczątkował Desmodor. Życie tych nieszczęsnych wojowników Helados niebawem zamieni sie w piekło i tylko on mógł im pomóc. Czy jednak chciał ryzykować odkrycie? Krążył chwilę po namiocie, zdenerwowany. Podjął jednak decyzję. Nie było odwrotu.

<Tari? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz